czwartek, 16 października 2014

Rozdział V

 Kimiko, w przeciwieństwie do pozostałych przyjaciół, nie obudziła się w żadnej olbrzymiej filiżance czy małym samochodziku. Nie wzięła całej dawki narkotyku, bo wiedziała, że musi jakoś wrócić do domu przed dwudziestą i zagrać na fortepianie kilka nowych utworów. Więc gdy wszyscy szaleli w zniszczonym wesołym miasteczku, ona, nie tak radosna, wróciła do domu. Owszem, rodzice zauważyli małą zmianę w jej zachowaniu, ale wmówiła im, że to dzięki otrzymanej kolejnej szóstce w szkole muzycznej, a oni w to łatwo uwierzyli.
 Azjatka grała na fortepianie w przestrzennym salonie. Ze znużenia pomyliła kilka dźwięków, na co pan Yumina popatrzył ze skrzywieniem znad gazety dla inwestorów.
- Kimiko, opuszczasz się ostatnio.
- Gomen nasai, otousan - powiedziała ze skruchą - Jestem po prostu zmęczona.
- Shobai-wa ushii-o shidare, Kimiko.
 Takeshi Yumina lubił zasypywać córkę japońskimi mądrościami. Według niego, Kimiko nie powinna zapomnieć kim jest, więc raz na dwa tygodnie zabierał ją do rodzinnego miasta - Tokio. Dbał o to, by w domu jak najwięcej mówiła po japońsku. Wpajał jej wschodnią mentalność, nie pozwalając by Ameryka zbytnio ją pochłonęła. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego córka nienawidziła wycieczek do Tokio i nie podobały jej się japońskie wzorce. Mimo starań ojca, Los Angeles wzięło górę.
- Takeshi, pozwól jej skończyć. - z korytarza wyłoniła się Miyu Yumina, ubrana w jedwabny szlafrok i z filiżanką herbaty, oczywiście specjalnie przywiezionej z Japonii.
- Kimiko, możesz skończyć, ale jutro będziesz grać dłużej - oznajmił jej ojciec.
Dziewczyna wstała i zamknęła ozdobiony wstążką zeszyt z nutami, skinęła głową w stronę rodziców i wyszła z pokoju.
- Nasza córka zaczyna zachowywać się jak dzikus - chłodno stwierdził ojciec Kimiko i przewrócił stronę gazety.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytała pani Miyu i usiadła obok męża na drogiej kanapie.
- Zapomniała powiedzieć oyasumi.
 Kimiko weszła do swojego pokoju, który zajmował dużą część piętra. Rzuciła zeszyt na hebanowe biurko i położyła się plackiem na łóżku. "Opuszczasz się". Ha, ciekawe czy ty byłbyś w stanie uczyć się w dwóch wybitnych szkołach dla wybitnych dzieci wybitnie bogatych rodziców? Podniosła się na nogi i spojrzała w kalendarz. W ten weekend pojedzie z rodzicami do Tokio. Matka i ojciec pójdą dbać o interesy jednego z pięciu sushi barów, pojawią się na kilku spotkaniach i wraz z nią wrócą do Los Angeles. A ona? Ona w tym czasie będzie musiała przez cały dzień mówić po japońsku i przebywać z rodziną, której szczerze nie lubiła. Otworzyła zajmującą pół ściany szafę i wyjęła z niej czystą piżamę. Ściągnęła ubrania i szybko przebrała się, dbając o to by przedtem zasłonić roletą okrągło okno z widokiem na rozległy ogród. Rozczesała włosy i związała je w niedbały kok na czubku głowy. Spojrzała na drzwi prowadzące do jej własnej, niewielkiej łazienki i stwierdziła, że weźmie prysznic jutro rano. Teraz nie ma już na to sił.

 Dziewczyna obudziła się punktualnie o 06:30. Wciąż śpiąc zwlekła się z łóżka i wpuściła do pokoju światło słońca, które oświetliło białe ściany i jasne panele. Kimiko lubiła swój pokój. Był duży i skromny, w porównaniu z resztą domu prawie pusty. Przy drzwiach stała ogromna szafa, a przeciwległą ścianę zajmowało okrągłe okno. Po prawej stronie znajdowało się wygodne łóżko, a po lewej - hebanowe biurko i półka z książkami oraz drzwi do łazienki. Na środku pokoju leżał pudrowo-różowy gruby dywan. Na ścianie zawiesiła swoje zdjęcie z Lottie, William'em i Tommy'm oraz ogromny plakat reklamujący premierę "Edwarda Nożycorękiego". Do tego po podłodze walała się ogromna, beżowa poduszka, a pod oknem stał rządek doniczek z różnymi kwiatami. Chwyciła wcześniej przygotowane ubrania i weszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i wykonała inne podstawowe czynności. Założyła czarne jeansy i prostą, białą koszulkę oraz ciepły sweter w biało-czarne paski. W porównaniu do innych bogatych dzieciaków wyglądała jak ze slumsów. Założyła szkolną torbę na ramię i zeszła na dół.
- Ohayo, Kimiko - powiedziała z pagerem w dłoni Miyu i wyszła z domu.
Dziewczyna nawet nie zdążyła jej odpowiedzieć. Jej ojciec już dawno wyszedł do pracy, więc na krótką chwilę została sama. Niedługo pojawi się pani Natsume, ich pokojówka, Kimiko nie lubiła używać tego słowa, bo według niej brzmiało ono jak "sługa", a nie chciała nikogo tak nazywać. Wsypała do miski cynamonowe płatki i zalała je mlekiem. Bez pośpiechu zjadła śniadanie, a gdy pani Natsume weszła do domu, grzecznie ją powitała, a po chwili pożegnała i wyszła spokojnym krokiem na autobus.
 Prywatna szkoła była małym, zielonym budynkiem z dużymi oknami. Wokół niej rosło mnóstwo drzew i krzątało się kilku ogrodników, którzy podlewali kwiaty. Kimiko nie miała tu zbyt wielu znajomych, z resztą i tak wolała przebywać ze swoją narkotykową paczką. Przy wejściu przywitała ją Irene, córka dyrektora szkoły. Azjatka odwdzięczyła się uśmiechem i razem weszły do budynku.
- Co mamy pierwsze? - zapytała Irene
- Fizykę, w sto trzy. - odpowiedziała Kimiko i ruszyła w stronę klasy.
 Nauczycielka fizyki słynęła ze swojej surowości. Gdy ktoś u niej podpadnie raz, nie dostanie pracy w całym Los Angeles, więc każdy trzymał się na baczność podczas jej lekcji. Kimiko usiadła wraz z Irene w trzeciej ławce i wyciągnęła zeszyt oraz podręcznik. Sprawdziła czy zapięła małą kieszonkę i postawiła torbę na ziemi. Pani Revghick sprawdziła listę obecności i wywołała do odpowiedzi Bill'a Wetsona. Bill uśmiechnął się zawadiacko i podszedł pod tablice. Cała szkoła go znała. Był naczelnym podrywaczem i potrafił wywinąć się z każdej nieprzyjemnej sytuacji. Jeszcze zanim profesor Revghick zadała pierwsze pytanie krzyknął:
- Pani profesor, proszę spojrzeć! Panna Yumina właśnie wyciągnęła papierosa z torby! - wysunął oskarżycielski palec w stronę Kimiko.
 Azjatka zaniemówiła. Nawet nie dotknęła swojej torby.
- Ja... Ale... Pani profesor... - zająkała się.
Revghick wstała zza biurka i skierowała się ku Kimiko.
- Wstań i pokaż mi swoją torbę.
Dziewczyna posłusznie wstała i ostrożnie postawiła torbę na ławce. Jeśli nauczycielka odkryje co znajduje się w małej kieszonce zapinanej na zamek, wydalą jej ze szkoły i z rodziny. Trzymała tam woreczek z heroiną, który miała przekazać po szkole Lottie. Kupiła ją od Novelty'ego, jednego z lepszych dealerów.
- Nie wyciągnęłam żadnego papierosa, pani profesor. - oświdczyła chłodno. Nie daruje tego Bill'emu - Każdy może to potwierdzić.
Profesorka ogarnęła wzrokiem całą klasę, ale nikt nie stanął w jej obronie. Bali się, że jej podpadną i pracy będą musieli szukać w innym mieście, a nawet w innym stanie.
- Otwórz swoją torbę. - rozkazała.
- Mówiłam pani, że nic podejrzanego w niej nie ma.
- Otwórz - nakazała surowszym tonem, a gdy Kimiko nic nie zrobiła brutalnie zrobiła to za nią. Wysypała wszystko na ławkę, aż Irene się wzdrygnęła. Azjatka miała nadzieję, że nie dobierze się do małej kieszonki, jednak nauczycielka zaczeła kolejno otwierać wszystkie i je dokładnie przeszukiwać. W końcu z triumfem wyciągnęła foliowy woreczek.
- Narkotyki - wysyczała.
Bill zrobił zdziwioną minę. Nie miał zamiaru jej wkopać na serio. Skąd miał wiedzieć, że Yumina ćpa?
- Do gabinetu dyrektora. Już. - powiedziała ostro Revghick i wyprowadziła zdruzgotaną Kimiko z klasy.

 Po godzinie Kimiko wysłała wiadomość do Lottie
"Znaleźli heroinę".


~Aroosa