sobota, 7 grudnia 2013

Prolog

 Mała ośmioletnia dziewczynka siedziała właśnie na starej, zardzewiałej huśtawce, nucąc sobie pod nosem. Ojciec znów ją uderzył. I to wtedy, gdy wreszcie znalazła normalnych znajomych. Akurat, gdy się bawiła, musiał się napatoczyć i zacząć ją szarpać, krzycząc, iż miała pomagać matce w domu, a nie szukać sobie przyjaciół, którzy nie chcieliby nawet na nią spojrzeć, żerując tylko i wyłącznie na jej „przebogatych” rodzicach. Dobrze, że zjawił się Tommy, bo sytuacja mogłaby być nieciekawa. Znając jej ojca, zapewne teraz wciąż jej szuka. Dobrze, że nie wie, gdzie jej sekretna kryjówka. Gdyby on się dowiedział… gdyby ktokolwiek się dowiedział, jej świat by runął, bo nie znalazłaby już drugiego miejsca, w którym mogłaby odetchnąć i odrzucić troski w kąt. Zresztą, po co ona się tak tym wszystkim przejmuje? Ci „znajomi” prędzej czy później i tak odwróciliby się od niej, bo przecież takiego ojca nie da się ukryć, a o matce szkoda gadać. Zna ją całe podwórko, codziennie chodzi w przykrótkich spódniczkach i wyłapuje klientów. Raz nawet jeden z nich dobierał się do niej samej, gdy witała się z matką. Miała wtedy chyba pięć lat, a tamten napaleniec wziął ją za taki dodatkowy „bonus”. Powiedział, że zapłaci dodatkowo, a jej matka od razu przystała na propozycję. I znów do akcji wkroczył Tommy – wyperswadował matce ten pomysł z głowy. Potem przez kolejne dwa dni chodził przy niej jak Anioł Stróż. Zapoznał ją nawet ze swoimi znajomymi. Byli naprawdę świetnymi ludźmi; nawet nie wykluczali jej z rozmów, jak inne dzieci z podwórka. To były najlepsze dwa dni w jej życiu. Lecz, jak to zwykle bywa, znów przyszedł ojciec i nawrzeszczał na te tzw. „bachory, których rodzice nie są w stanie nawet upilnować”. I tak przez nią również Tommy stracił przyjaciół. Nie obwiniał jej za to, po prostu przestał się od tamtej pory odzywać do ojca.
- Często tu tak przesiadujesz? – zapytał ktoś z tyłu. Zeskoczyła z huśtawki, odwracając się i zobaczyła przed sobą małą dziewczynkę, mniej więcej w tym samym wieku, co ona sama. – Bo to jest tak trochę moje miejsce. – powiedziała, gdy nie doczekała się odpowiedzi. – Języka ci zabrakło?
Pokręciła przecząco głową.
- To dlaczego się nie odzywasz?
- Tak jakoś. – wzruszyła ramionami.
- Jestem Kimiko.
- A ja Loretta. – uścisnęła wyciągniętą dłoń.
- Wiesz, to może być teraz nasze wspólne miejsce. – uśmiechnęła się.
- Tak. – odpowiedziała i odwzajemniła gest.
- Willy zaraz tu będzie, musisz go poznać. – Kimi usiadła na jednej z huśtawek.
- Kto to ten Willy?
- To mój najlepszy przyjaciel. – odpowiedziała, przedłużając słowo „najlepszy”.
- Skąd jesteś? – Loretta usiadła na drugiej huśtawce.
- Z daleka, a ty?
- A ja stąd.
- Hej, Kimi! – zawołał mały chłopiec, biegnąc w ich stronę. Miał na sobie szkolny mundurek, a jego czarne włosy latały na różne strony, niesione przez wiatr.
- Cześć, Willy! – wykrzyknęła Kimiko, zeskakując z huśtawki. Stanęła przed – wciąż biegnącym – chłopcem i wyciągnęła ramiona do przodu. Chłopiec zwolnił i przytulił swoją przyjaciółkę.
- Kto to? – zapytał, wskazując Lottie.
- Loretta. – odpowiedziała Kimi i gestem zaprosiła Lorettę do siebie. – Lottie, to Willy. Willy, to Lottie. – uścisnęli sobie dłonie.
- Masz rodzeństwo? – zapytał Willy, siadając na jednym z wagoników diabelskiego młyna. Dziewczynki dosiadły się do niego.
- Mam brata.
- Ja od zawsze chciałem mieć siostrę.
- Brat jest fajniejszy. Jest mądry i odważny i zawsze mi pomaga, a taka siostra to by była jak ja i też by nic nie mogła robić.
- Ja uważam, że siostra jest fajniejsza. Kimi jest fajna.
- Jesteście rodzeństwem?
- Nie prawdziwym, ale jesteśmy. – powiedziała Kimiko, uśmiechając się do Willy’ego.
- Ja kocham mojego brata. Nie potrzebuję więcej rodzeństwa.
- A gdzie ten twój brat? – zapytał Willy.
- Rozmawia z tatą, albo pomaga mamie. Nie wiem.
- A on cię kocha? – zapytała Kimi.
- Tak, on mnie na pewno kocha! – wykrzyknęła.
- To czemu go z tobą nie ma? – zapytał Willy.
- Bo on nie wie gdzie jestem. Gdyby wiedział, to by był tu ze mną.
- A czemu nie wie?
- Bo mu nie powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo nie chciałam, żeby ktoś wiedział, ale wy wiecie i teraz nie mam już gdzie się ukrywać. – naburmuszyła się.
- Dlaczego chcesz się ukrywać? Bawisz się z kimś w chowanego? I to była twoja kryjówka? – zapytała Kimi.
- Nie. Ja po prostu chciałam być sama, bo mój tatuś mnie nie chce. Mama też mnie nie chce. Tylko Tommy mnie chce.
- Tommy to twój brat?
- Tak.
- To go tu zawołaj. – powiedział Willy.
- Dlaczego? Nie wierzysz, że mam brata?
- Nie.
- Dobrze. To po niego pójdę. – odpowiedziała i wstała, kierując się do płotu. Otworzyła skrzypiącą furtkę i rozglądnęła się, czy żaden samochód nie jedzie. Jezdnia była pusta, więc bez problemu przeszła po pasach prosto do parku. Kilka alej dalej widziała już blok, w którym mieszka. Weszła na pobliski plac zabaw, odnajdując Thomasa wśród bawiących się dzieci. Siedział na ławce, zaczytany w jakimś komiksie.
- Tommy, Tommy! Musisz gdzieś ze mną iść! – krzyknęła w jego stronę i w podskokach do niego pobiegła. Thomas podniósł głowę znad kolorowej książki i spojrzał na siostrę, jego oczy wyglądały jak spodki. Odłożył komiks na ławkę i szybko do niej podbiegł. Przytulił ją do siebie i schował pod bluzą. – O co ci chodzi? – zapytała, próbując się wyrwać.
- Nie krzycz tak. Ojciec jest niedaleko. Jeszcze cię zobaczy i co potem będzie? – zapytał cicho.
- Przepraszam. Zapomniałam. – wyciszyła głos do szeptu. – Ale musisz gdzieś ze mną iść.
- Gdzie i po co? – zapytał podejrzliwie i powoli skierował się z nią w stronę ławki, uprzednio zasłaniając jej twarz czapką.
- Ale to w drugą stronę. – powiedziała i zaczęła go ciągnąć do parku.
- Tak, ale bez mojego komiksu nie pójdę. – powiedział i wyrwał swój rękaw siostrze, podszedł do ławki i wziął z niej kolorową książkę. – Teraz możemy iść.
Skierowała się z nim w stronę parku. Chwilę później byli już przy furtce do opuszczonego wesołego miasteczka.
- Dlaczego mnie tu zaciągnęłaś? – zapytał podejrzliwie.
- Bo muszę ci kogoś przestawić.
- Nic nie musisz.
- A właśnie, że muszę! – krzyknęła i otworzyła furtkę. – Idziesz, czy zostajesz?
- Podobno miałem cię pilnować przed ojcem, tak jak ci to obiecałem. – zaczął myśleć na głos. – Więc chyba dobrze by było, gdybym jednak z tobą tam poszedł. Jeszcze sobie coś zrobisz, a wtedy to ze mną będzie źle, bo cię nie upilnowałem. Dobra, idę. – powiedział i poszedł za siostrą. Minęli karuzele, pokryte rdzą i stoiska z już dawno zepsutym jedzeniem, przeszli obok huśtawek i znaleźli się wreszcie przed diabelskim młynem.
- Kimi, Willy, jesteście tu? – zapytała, zaglądając do każdego z dolnych wagoników.
- A to nie oni? – zapytał Thomas, wskazując dwójkę dzieci, bawiącą się na filiżankach.
- Tak to oni! – krzyknęła radośnie i podbiegła w ich stronę. – Hej, Willy, patrz! Ja mam brata, widzisz? Nie kłamałam!

William przestał kręcić Kimiko w jednej z filiżanek i odwrócił się w stronę biegnącej dwójki, dłużej zatrzymując wzrok na Tommy’m. Nie wyglądał na jej brata. Był bardziej… bardziej… oh, po prostu bardziej.
****************
~Sakura