- Hej - powiedział ten wysoki. Na nogach miał wysokie glany z czerwonymi sznurówkami, a na głowie irokeza - Jesteście pewni, że dobrze idziemy?
Dziewczyna z burzą blond loków podniosła mapę przed oczy i powiodła palcem po wyznaczonej trasie
- Hmmm... Chyba nie - odpowiedziała mu, z lekkim dystansem w głosie
- Hmmm... Chyba nie - odpowiedziała mu, z lekkim dystansem w głosie
- To jak wy patrzycie na mapę... - wtrąciła dziewczyna w okularach, Sally, wyraźnie poirytowana - Zdajecie sobie sprawę, że czas również liczy się do ogólnej punktacji? Tak w ogóle, gdzie jest Vin?
Blondynka rozejrzała się i wskazała palcem na ciemny kształt za najbliższym drzewem - Tam.
Vin zrobił kilka kroków i gwałtownie odwrócił się do swojej grupy. Krzyczał coś niezrozumiałego i wymachiwał rękami. A potem pobiegł dalej w las. Pozostała grupa biegiem rzuciła się za nim. Vin najwyraźniej znalazł tak długo szukaną przez nich symulację.
Pod drzewem leżał szczupły chłopak, z zielonymi włosami i "krowim" kolczykiem w nosie. Miał szeroko otwarte oczy, jakby się czegoś bał, jednak leżał spokojnie i powoli odrywał liście od trzymanej w dłoni gałęzi. Gdy podeszli bliżej zauważyli, że jego źrenice były maleńkie, jak główka od szpilki.
- Halo, czy pan mnie słyszy? - zapytał głośnio Jelly, podczas gdy reszta grupy przykucnęła przy apteczce i zaczęła wyciągać jej zawartość. Vin stał z boku i rozglądał się w poszukiwaniu oceniającego. Nie podobało mu się to. Na poprzednich punktach zawsze, ale to zawsze był ratownik, który stał z notesem i pisał swoje obserwacje. Tu go nie było. I prawdopodobnie się zgubili. Więc to wszystko działo całkiem serio. Wyciągnął komórkę z kieszeni i zadzwonił po pogotowie.
- Halo, proszę pana! - Amy podeszła do niego i kucnęła obok - Czy pan mnie słyszy?
Chłopak ociężale odwrócił głowę w jej stronę i wybełkotał:
- No... Niebałdzo...
- Jesteśmy ratownikami i chcemy ci pomóc - kontynuowała Amy, a w tym czasie Sally podeszła do poszkodowanego z wielką, złoto-srebrną folią, specjalistycznie nazywaną NRC.
- Jelly, pomóż mi z tym - zawołała do punka i razem przeciągnęli folię pod plecami chłopaka, a następnie rozłożyli ją pod jego nogami i tułowiem. Poszkodowany nie stawiał oporu.
W tym samym czasie Vin wrócił do nich i oznajmił, że pogotowie jest już w drodze.
- Hej, jestem Amy, a to Sally, Vin, Natt i Jelly. Jak masz na imię?
Chłopak nie zwrócił na nią uwagi i dalej zrywał liście z trzymanej gałęzi, więc dziewczyna ponowiła pytanie.
- On chyba jest tylko naćpany - oznajmiła Sally - Nigdzie nie widać krwi, a skoro opiera się o drzewo to z kręgosłupem też wszystko w porządku.
- Mhm - mruknął Jelly i podszedł do chłopaka żeby szczelniej okryć go folią.
- Teraz wyglądasz jak cukierek - powiedziała do niego Sally i uśmiechnęła się, a ćpun odwdzięczył się jej skurczem twarzy, który chyba miał być uśmiechem.
Vin stał z boku i obserwował, jak pozostali zbierali wywiad. Był do tego prosty skrót - SAMPLE - jednak nie pamiętał co oznaczają poszczególne litery. Wiedział tylko, że te całe SAMPLE są bardzo przydatne. Dzięki nim, do tej pory, dowiedzieli się, że ćpun to Willy Smcośtam i że nic go nie boli. Podczas wszystkich symulacji Vin obserwował ich działania ze znacznej odległości. Nie należał do dobrych ratowników, jego umiejętności z pewnością nie dorównywały reszcie. Dlatego stał i patrzył.
- Masz na coś alergię? - zapytała go Amy.
- Nene - odpowiedział Willy. Na pewno jest naćpany, co do tego nie było wątpliwości. Był bardzo blady, a Jelly powiedział, że jego kończyny są chłodne. Centralizacja układu krwionośnego, pomyślała Amy.
Nagle Willy zamknął oczy i osunął się na ziemię. Sally natychmiast poderwała się z ziemi i sprawdziła oddech chłopaka. Nic. Żadnego powietrza na policzku, żadnego świstu i żadnego unoszenia się klatki piersiowej.
- RKO! - krzyknęła dziewczyna i natychmiast zaczęła uciskać miejsce nad sercem.
Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy.
Gdy Sally opadła z sił zastąpił ją Jelly, bo "dobry ratownik to żywy ratownik" i nie powinna się zamęczyć.
Wszyscy wykonywali schemat wbity im w głowy przez instruktorów. Nawet Vin.
Jako ostatnia w kolejce reanimowała chłopaka Amy.
- Gdzie jest ta jebana karetka! - zaklnął Jelly i zrobił łyk wody, którą wcześniej Sally wyciągnęła z apteczki - Vin, kiedy dzwoniłeś?
- Dwadzieścia minut temu - odpowiedział mu zadyszanym głosem.
- Już dawno powinni być - Sally oparła głowę na dłoni - Nie możemy go stracić.
Jelly usiadł obok niej i podał jej wodę, a Amy zamieniła się z Vinem - Prędzej on ożyje, niż oni przyjadą.
- Nie było przy nim żadnych narkotyków, prawda? - zapytała Natt i dosiadła się do nich.
- Nie - odpowiedzieli jej chórem.
Pięć minut później przyjechało pogotowie. Ratownicy podziękowali im, zabrali Willy'ego do pojazdu i spisali ich nazwiska. Koniec. Żadnych fanfar i konfetti za podtrzymanie kogoś przy życiu.
- Czuję się super - oświadczyła Natt i razem skierowali się ku skrajowi lasu. W połowie drogi zobaczyli biegnące ku nim dziewczyny. W paru krokach znalazła się przy nich blondynka z różowymi końcówkami, a po chwili dobiegła do nich Azjatka. Obie zmęczone biegiem i widocznie spanikowane.
- Czy widzieliście chłopaka, zielone włosy, kolczyk w nosie? - zapytała blondynka i oparła dłonie o kolana. Głos jej drżał, podobnie jak jej całe ciało.
- Znaleźliśmy go pod drzewem, mocno naćpanego. Serce przestało mu bić, rozpoczęliśmy resuscytację, przed chwilą zabrało go pogotowie - odpowiedział jej spanikowanym głosem Vin. Bardzo ciężko jest przekazać komuś taką informację.
- O Boże... - powiedziała Azjatka i zaczęła płakać.
~Aroosa
Pod drzewem leżał szczupły chłopak, z zielonymi włosami i "krowim" kolczykiem w nosie. Miał szeroko otwarte oczy, jakby się czegoś bał, jednak leżał spokojnie i powoli odrywał liście od trzymanej w dłoni gałęzi. Gdy podeszli bliżej zauważyli, że jego źrenice były maleńkie, jak główka od szpilki.
- Halo, czy pan mnie słyszy? - zapytał głośnio Jelly, podczas gdy reszta grupy przykucnęła przy apteczce i zaczęła wyciągać jej zawartość. Vin stał z boku i rozglądał się w poszukiwaniu oceniającego. Nie podobało mu się to. Na poprzednich punktach zawsze, ale to zawsze był ratownik, który stał z notesem i pisał swoje obserwacje. Tu go nie było. I prawdopodobnie się zgubili. Więc to wszystko działo całkiem serio. Wyciągnął komórkę z kieszeni i zadzwonił po pogotowie.
- Halo, proszę pana! - Amy podeszła do niego i kucnęła obok - Czy pan mnie słyszy?
Chłopak ociężale odwrócił głowę w jej stronę i wybełkotał:
- No... Niebałdzo...
- Jesteśmy ratownikami i chcemy ci pomóc - kontynuowała Amy, a w tym czasie Sally podeszła do poszkodowanego z wielką, złoto-srebrną folią, specjalistycznie nazywaną NRC.
- Jelly, pomóż mi z tym - zawołała do punka i razem przeciągnęli folię pod plecami chłopaka, a następnie rozłożyli ją pod jego nogami i tułowiem. Poszkodowany nie stawiał oporu.
W tym samym czasie Vin wrócił do nich i oznajmił, że pogotowie jest już w drodze.
- Hej, jestem Amy, a to Sally, Vin, Natt i Jelly. Jak masz na imię?
Chłopak nie zwrócił na nią uwagi i dalej zrywał liście z trzymanej gałęzi, więc dziewczyna ponowiła pytanie.
- On chyba jest tylko naćpany - oznajmiła Sally - Nigdzie nie widać krwi, a skoro opiera się o drzewo to z kręgosłupem też wszystko w porządku.
- Mhm - mruknął Jelly i podszedł do chłopaka żeby szczelniej okryć go folią.
- Teraz wyglądasz jak cukierek - powiedziała do niego Sally i uśmiechnęła się, a ćpun odwdzięczył się jej skurczem twarzy, który chyba miał być uśmiechem.
Vin stał z boku i obserwował, jak pozostali zbierali wywiad. Był do tego prosty skrót - SAMPLE - jednak nie pamiętał co oznaczają poszczególne litery. Wiedział tylko, że te całe SAMPLE są bardzo przydatne. Dzięki nim, do tej pory, dowiedzieli się, że ćpun to Willy Smcośtam i że nic go nie boli. Podczas wszystkich symulacji Vin obserwował ich działania ze znacznej odległości. Nie należał do dobrych ratowników, jego umiejętności z pewnością nie dorównywały reszcie. Dlatego stał i patrzył.
- Masz na coś alergię? - zapytała go Amy.
- Nene - odpowiedział Willy. Na pewno jest naćpany, co do tego nie było wątpliwości. Był bardzo blady, a Jelly powiedział, że jego kończyny są chłodne. Centralizacja układu krwionośnego, pomyślała Amy.
Nagle Willy zamknął oczy i osunął się na ziemię. Sally natychmiast poderwała się z ziemi i sprawdziła oddech chłopaka. Nic. Żadnego powietrza na policzku, żadnego świstu i żadnego unoszenia się klatki piersiowej.
- RKO! - krzyknęła dziewczyna i natychmiast zaczęła uciskać miejsce nad sercem.
Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy.
Gdy Sally opadła z sił zastąpił ją Jelly, bo "dobry ratownik to żywy ratownik" i nie powinna się zamęczyć.
Wszyscy wykonywali schemat wbity im w głowy przez instruktorów. Nawet Vin.
Jako ostatnia w kolejce reanimowała chłopaka Amy.
- Gdzie jest ta jebana karetka! - zaklnął Jelly i zrobił łyk wody, którą wcześniej Sally wyciągnęła z apteczki - Vin, kiedy dzwoniłeś?
- Dwadzieścia minut temu - odpowiedział mu zadyszanym głosem.
- Już dawno powinni być - Sally oparła głowę na dłoni - Nie możemy go stracić.
Jelly usiadł obok niej i podał jej wodę, a Amy zamieniła się z Vinem - Prędzej on ożyje, niż oni przyjadą.
- Nie było przy nim żadnych narkotyków, prawda? - zapytała Natt i dosiadła się do nich.
- Nie - odpowiedzieli jej chórem.
Pięć minut później przyjechało pogotowie. Ratownicy podziękowali im, zabrali Willy'ego do pojazdu i spisali ich nazwiska. Koniec. Żadnych fanfar i konfetti za podtrzymanie kogoś przy życiu.
- Czuję się super - oświadczyła Natt i razem skierowali się ku skrajowi lasu. W połowie drogi zobaczyli biegnące ku nim dziewczyny. W paru krokach znalazła się przy nich blondynka z różowymi końcówkami, a po chwili dobiegła do nich Azjatka. Obie zmęczone biegiem i widocznie spanikowane.
- Czy widzieliście chłopaka, zielone włosy, kolczyk w nosie? - zapytała blondynka i oparła dłonie o kolana. Głos jej drżał, podobnie jak jej całe ciało.
- Znaleźliśmy go pod drzewem, mocno naćpanego. Serce przestało mu bić, rozpoczęliśmy resuscytację, przed chwilą zabrało go pogotowie - odpowiedział jej spanikowanym głosem Vin. Bardzo ciężko jest przekazać komuś taką informację.
- O Boże... - powiedziała Azjatka i zaczęła płakać.
~Aroosa