Światła kina Epic Movie już dawno zgasły. Jego stali bywalcy i personel już dawno leżą pod ziemią. Z dawnej świetności zostały tylko ruiny straszące dzieci. Miejsce z pozoru nie odwiedzane przez nikogo. Zostawione, opuszczone, samotne... Wielu zastanawia się dlaczego go jeszcze nie zburzyli? Otóż tego dokładnie nikt nie wie. Być może urząd miasta nie ma wystarczająco pieniędzy na wyburzenie Epic Movie bądź czeka na jakiegoś inwestora który zechciałby kupić działkę ze starym kinem i na własną kieszeń pozbyć się ruin by postawić nowoczesną fabrykę wydzielającą miliony zanieczyszczeń do atmosfery. Ale oczywiście to tylko domysły. Nawet w Los Angeles są takie małe błędy, które pozostawia się same sobie.
- Co macie na dziś? - zapytał wysoki chłopak o ciemnych włosach. Był wyraźnie starszy od swoich towarzyszy.
- Tylko to. - zielonowłosy wyciągnął dłoń na której znajdował się jakiś białawy proszek. Zapewne większość uważała go za dziwoląga. Zielone włosy, kolczyki na twarzy i odmienny sposób ,,noszenia się''.
- Willy, dobrze wiesz, że nie weźmiemy tego. - powiedziała najniższa z nich wszystkich. Miała azjatyckie rysy twarzy i wyglądała na młodszą. Stojąca obok niej blondynka z różowymi końcówkami wzdrygnęła się. Każde z nich doskonale wiedziało co wyciągnął Willy - najgorsze ścierwo jakie mogło powstać. Ten wysoki odszedł na chwilę i uderzył pięścią w ścianę. Tynk posypał się na podłogę, gdzieś upadło coś jeszcze.
- Tommy, jeśli chcemy mieć jakieś miejsce spotkań to nie możemy go rozwalać. - powiedziała blondynka.
- Ile razy można mówić! - chłopak odwrócił się. - Tyle razy powtarzałem! Nie przynosimy takiego gówna jak smoła!
- Głupio mi było przyjść bez niczego. - wyjąkał tamten, ale chyba nikt go nie usłyszał. Tommy kopnął ścianę, tym razem tynk posypał się i z sufitu.
- Pobrudziłeś mi martensy.
- Oh, Lottie, jak ja mogłem to zrobić! - wykrzyknął z ironią.
Zapadła chwila ciszy.
- To ma ktoś coś czy idziemy do domu? - zapytała Azjatka, Kimiko.
- Ja mam. - odpowiedziała Lottie i wyciągnęła z kieszeni mały pakunek. Thomas podszedł do siostry i dokładniej przyjrzał się temu czemuś.
- Przecież to leżało na mojej szafce! - wykrzyknął - Jak ty się dostałaś do akademika?
- Stary Jeffrey wciąż lubi czekoladę z bakaliami.
Jeffrey był strażnikiem wejścia do akademika. Wyglądał jakby miał umrzeć, ale nie chciał zrezygnować z posady. Właściwie cóż z jego pracy skoro wpuszczał do środka szesnastolatki za tabliczkę czekolady? Chłopak wyciągnął jej to z rąk i nabił strzykawkę.
- Student medycyny, a wciąż nie wie co znaczy ,,do jednorazowego użytku''. - zakpił Willy. Tommy tylko odwrócił się na moment w jego stronę.
- Ja biorę pierwsza. - Lottie podbiegła do brata i wyrwała mu strzykawkę.
- Słyszałaś o zasadzie ,,starszym się ustępuje''?
- Być może, ale to nie zmienia faktu, że to ja biorę pierwsza.
Po kilku minutach udawanej szarpaniny dziewczyna wybiegła na pokrytą kurzem scenę. Reszta grupy wolno usiadła na miejscach w pierwszym rzędzie. Nie przeszkadzała im warstwa brudu. Tylko Kimi się wzdrygnęła. Lottie odwróciła się. Powoli, z doświadczeniem, wbiła igłę w żyłę.
Po chwili poczuła efekty. Poczuła się lekko, jakby nic poza nią nie istniało. Wnętrze zdezelowanego kina wydało się jej bardziej kolorowe. Ruszyła w kierunku przyjaciół. Kimiko cały czas się śmiała. Ćpanie było dla nich odskocznią od problemów. Lottie i Tommy brali po to by zapomnieć o patologicznej rodzinie. Dla Azjatki był to pewien przejaw buntu wobec rodziców. Codziennie grała na fortepianie, odrabiała tabun prac domowych, uczyła się wierszy, śpiewała... I nie robiła tego z własnego wyboru. Narkotyki były czymś o czym tylko ona decydowała, nie rodzice spełniający przez nią swoje chore ambicje. A William? Miał problemy w szkole z powodu tego jak wyglądał. Docinki innych potrafiły ranić.
Każde z nich miało problem, a narkotyki pomagały o nich zapomnieć.
Willy wbił strzykawkę w żyłę i gdy skończył podał ją Thomasowi. Lottie podbiegła do brata. Właściwie to on ją wychował, a nie rodzicie. Bo co by z niej wyrosło gdyby poddała się wpływom prostytuującej się matki i agresywnego ojca? Chłopak na chwilę zamarł. Lottie znała ten odruch. Jej brat zawsze bał się podsłuchiwania. Często, gdy razem układali puzzle Tommy na chwilę zamierał w ten sposób, by usłyszeć czy idzie ich ojciec. Gdyby zobaczył, że są szczęśliwi dzięki puzzlom zabrałby je tylko dla mściwej satysfakcji. On ich przecież nie chciał. Jego celem było uprzykrzanie życia swoim dzieciom.
-Ktoś tu idzie. - powiedział brunet. Mimo przyćmionych zmysłów Lottie usłyszała głośny huk. Tommy nie zdążył wziąć swojej dawki. Dziewczyna podbiegła do skaczącej Kimiko i zaciągnęła ją do garderoby, która mieściła się za sceną. Po chwili dołączył do nich jej brat i Willy. Gdyby ktoś dowiedział się, że czwórka nastolatków ćpa w opuszczonym kinie nie byłoby kolorowo. Inna grupa mogłaby użyć tej wiadomości do przeróżnych szantażów. Mogliby zażądać heroiny lub innego narkotyku, a jeśliby im tego nie dali zgłosiliby ich na policję. Kłopoty z prawem to ostatnie czego chcieli. Dlatego nitk nie mógł wiedzieć, że tu spotyka się grupa ćpunów. Kimiko wciąż się śmiała.
- Zamknij się. - uciszyła ją Lottie, ale ona nie przestała.Willy zatkał jej usta ręką.
Grupa ubranych w dresy chłopaków weszła do sali kinowej. Nie wyglądali na zbyt miłych. Jeden z nich trzymał w dłoni butelkę piwa.
- Stary, ale dobra miejscówa! - krzyknął ten z butelką.
- Mówiłem, że się nada, co nie? - zawołał pijacko.
- Nie mówiłeś, że aż tak się nada!
Najniższy, zapewne żartowniś, wyrwał butelkę z ręki kolegi i rzucił nią o kinowy fotel. Szkło rozbryzgło się wokół, a piwo oblało jeszcze fotel obok. Kimi znów się wzdrygnęła. Widziała wszystko przez szczelinę w ścianie. Miała najlepszy widok na sytuację, bo przy szparze w drzwiach garderoby tłoczyli się Lottie i Tommy. Tylko Willy zdawał się być obojętny. Karzeł wskoczył na scenę, w miejsce gdzie Lottie wzięła heroinę. Zaczął śpiewać to co śpiewa się na pijackich domówkach. Zawodził tak, dopóki chłopak z tatuażem na ramieniu nie ściągnął go siłą ze sceny. Wzięli go pod ramiona i wyszli z kina Epic Movie.
Tommy cicho otworzył drzwi, rozejrzał się i dopiero po tym wyszedł. Dał znak reszcie, że już nie ma tej bandy i wrócił na główną salę. Doskonale wiedział co się dzieje. Muszą znaleźć, nowe bezpieczne miejsce, co wcale nie będzie takie proste. To pokazała im Kimiko; kiedyś śpiewała tu w samotności. Ale czy w Los Angeles są jeszcze opuszczone miejsca? Mogli też spróbować wykurzyć alkoholików, a to wydawało się jeszcze trudniejsze.
Mogli też zerwać z narkotykami.
Lottie wyszła z pomieszczenia i odkryła, że efekty narkotyku kończą się. Wzięła małą dawkę, więc nie spodziewała się cudów, ale nawet tak mała ilość pomogła jej w odpechnięciu problemów chcociaż na tak małą chwikę. Czuła pulsowanie w okolicach potylicy. Nie lubiła tego ,,po'', lecz ,,po'' było częścią ,,teraz'' które dawało jej spokój. Kimiko i William usiedli na fotelach. Azjatka wyraźnie była niezadowolona z zachowania pijackiej grupy. Teraz w całej sali będzie śmierdziało piwem. Dziewczyna położyła głowę na ramieniu przyjaciela. Była senna, miałą ochotę zasnąć, ale zapach alkoholu wciąż ją drażnił. Willy pogłaskał ją po włosach i uśmiechnął się. Już dawno zauważył, że każde z nich ma inne reakcje. Nastał czas powrotu do domu. Dla Thomasa i Loretty to nie było aż takie złe. Blondynka wracała wraz z bratem do akademika, spała tam, a rano wracała na chwilę do domu i znów szła do szkoły. W tym czasie efekty zażycia narkotyków ją opuszczały i stawałą się zwykłą, szarą Lottie. Willy też nie miał tak źle - jego jedyną trudnością było dotarcie do odpowiedniego budynku, bo rodzice całe dnie spędzali w pracy. I znów najgorzej miała mała Azjatka. Zwalczając senność musiała grać na fortepianie przy rodzinie.
Razem wyszli z budynku. Tommy szedł odosobniony, wciąż zamartwiał się co się stanie jeśli grupa zadomowi się w Epic Movie na stałe. Co jeśli zaczną ich szantażować? Jeśli wydadzą policji? Nie podzielił się swymi obawami z nikim, nawet z siostrą. Willy i Lottie musieli dyskretnie przytrzymywać Kimiko, bo z każdym krokiem robiła się jeszcze bardziej senna. Co jakiś czas miała nagły zryw energii i szła sama kilka kroków, ale trwało to krótko i po chwili znów ledwo szła.
Szli w absolutnej ciszy aż do rozwidlenia. Droga po lewej prowadziła do centrum osiedla gdzie mieścił się między innymi akademik. Przyjaciele pożegnali się i odeszli w inną stronę - rodzeństwo w lewo, a Kimi i Willy w prawo, w osiedle ładnych i zadbanych domków.
Thomas przez całą drogę myślał tylko o jednym.
~Aroosa
- Co macie na dziś? - zapytał wysoki chłopak o ciemnych włosach. Był wyraźnie starszy od swoich towarzyszy.
- Tylko to. - zielonowłosy wyciągnął dłoń na której znajdował się jakiś białawy proszek. Zapewne większość uważała go za dziwoląga. Zielone włosy, kolczyki na twarzy i odmienny sposób ,,noszenia się''.
- Willy, dobrze wiesz, że nie weźmiemy tego. - powiedziała najniższa z nich wszystkich. Miała azjatyckie rysy twarzy i wyglądała na młodszą. Stojąca obok niej blondynka z różowymi końcówkami wzdrygnęła się. Każde z nich doskonale wiedziało co wyciągnął Willy - najgorsze ścierwo jakie mogło powstać. Ten wysoki odszedł na chwilę i uderzył pięścią w ścianę. Tynk posypał się na podłogę, gdzieś upadło coś jeszcze.
- Tommy, jeśli chcemy mieć jakieś miejsce spotkań to nie możemy go rozwalać. - powiedziała blondynka.
- Ile razy można mówić! - chłopak odwrócił się. - Tyle razy powtarzałem! Nie przynosimy takiego gówna jak smoła!
- Głupio mi było przyjść bez niczego. - wyjąkał tamten, ale chyba nikt go nie usłyszał. Tommy kopnął ścianę, tym razem tynk posypał się i z sufitu.
- Pobrudziłeś mi martensy.
- Oh, Lottie, jak ja mogłem to zrobić! - wykrzyknął z ironią.
Zapadła chwila ciszy.
- To ma ktoś coś czy idziemy do domu? - zapytała Azjatka, Kimiko.
- Ja mam. - odpowiedziała Lottie i wyciągnęła z kieszeni mały pakunek. Thomas podszedł do siostry i dokładniej przyjrzał się temu czemuś.
- Przecież to leżało na mojej szafce! - wykrzyknął - Jak ty się dostałaś do akademika?
- Stary Jeffrey wciąż lubi czekoladę z bakaliami.
Jeffrey był strażnikiem wejścia do akademika. Wyglądał jakby miał umrzeć, ale nie chciał zrezygnować z posady. Właściwie cóż z jego pracy skoro wpuszczał do środka szesnastolatki za tabliczkę czekolady? Chłopak wyciągnął jej to z rąk i nabił strzykawkę.
- Student medycyny, a wciąż nie wie co znaczy ,,do jednorazowego użytku''. - zakpił Willy. Tommy tylko odwrócił się na moment w jego stronę.
- Ja biorę pierwsza. - Lottie podbiegła do brata i wyrwała mu strzykawkę.
- Słyszałaś o zasadzie ,,starszym się ustępuje''?
- Być może, ale to nie zmienia faktu, że to ja biorę pierwsza.
Po kilku minutach udawanej szarpaniny dziewczyna wybiegła na pokrytą kurzem scenę. Reszta grupy wolno usiadła na miejscach w pierwszym rzędzie. Nie przeszkadzała im warstwa brudu. Tylko Kimi się wzdrygnęła. Lottie odwróciła się. Powoli, z doświadczeniem, wbiła igłę w żyłę.
Po chwili poczuła efekty. Poczuła się lekko, jakby nic poza nią nie istniało. Wnętrze zdezelowanego kina wydało się jej bardziej kolorowe. Ruszyła w kierunku przyjaciół. Kimiko cały czas się śmiała. Ćpanie było dla nich odskocznią od problemów. Lottie i Tommy brali po to by zapomnieć o patologicznej rodzinie. Dla Azjatki był to pewien przejaw buntu wobec rodziców. Codziennie grała na fortepianie, odrabiała tabun prac domowych, uczyła się wierszy, śpiewała... I nie robiła tego z własnego wyboru. Narkotyki były czymś o czym tylko ona decydowała, nie rodzice spełniający przez nią swoje chore ambicje. A William? Miał problemy w szkole z powodu tego jak wyglądał. Docinki innych potrafiły ranić.
Każde z nich miało problem, a narkotyki pomagały o nich zapomnieć.
Willy wbił strzykawkę w żyłę i gdy skończył podał ją Thomasowi. Lottie podbiegła do brata. Właściwie to on ją wychował, a nie rodzicie. Bo co by z niej wyrosło gdyby poddała się wpływom prostytuującej się matki i agresywnego ojca? Chłopak na chwilę zamarł. Lottie znała ten odruch. Jej brat zawsze bał się podsłuchiwania. Często, gdy razem układali puzzle Tommy na chwilę zamierał w ten sposób, by usłyszeć czy idzie ich ojciec. Gdyby zobaczył, że są szczęśliwi dzięki puzzlom zabrałby je tylko dla mściwej satysfakcji. On ich przecież nie chciał. Jego celem było uprzykrzanie życia swoim dzieciom.
-Ktoś tu idzie. - powiedział brunet. Mimo przyćmionych zmysłów Lottie usłyszała głośny huk. Tommy nie zdążył wziąć swojej dawki. Dziewczyna podbiegła do skaczącej Kimiko i zaciągnęła ją do garderoby, która mieściła się za sceną. Po chwili dołączył do nich jej brat i Willy. Gdyby ktoś dowiedział się, że czwórka nastolatków ćpa w opuszczonym kinie nie byłoby kolorowo. Inna grupa mogłaby użyć tej wiadomości do przeróżnych szantażów. Mogliby zażądać heroiny lub innego narkotyku, a jeśliby im tego nie dali zgłosiliby ich na policję. Kłopoty z prawem to ostatnie czego chcieli. Dlatego nitk nie mógł wiedzieć, że tu spotyka się grupa ćpunów. Kimiko wciąż się śmiała.
- Zamknij się. - uciszyła ją Lottie, ale ona nie przestała.Willy zatkał jej usta ręką.
Grupa ubranych w dresy chłopaków weszła do sali kinowej. Nie wyglądali na zbyt miłych. Jeden z nich trzymał w dłoni butelkę piwa.
- Stary, ale dobra miejscówa! - krzyknął ten z butelką.
- Mówiłem, że się nada, co nie? - zawołał pijacko.
- Nie mówiłeś, że aż tak się nada!
Najniższy, zapewne żartowniś, wyrwał butelkę z ręki kolegi i rzucił nią o kinowy fotel. Szkło rozbryzgło się wokół, a piwo oblało jeszcze fotel obok. Kimi znów się wzdrygnęła. Widziała wszystko przez szczelinę w ścianie. Miała najlepszy widok na sytuację, bo przy szparze w drzwiach garderoby tłoczyli się Lottie i Tommy. Tylko Willy zdawał się być obojętny. Karzeł wskoczył na scenę, w miejsce gdzie Lottie wzięła heroinę. Zaczął śpiewać to co śpiewa się na pijackich domówkach. Zawodził tak, dopóki chłopak z tatuażem na ramieniu nie ściągnął go siłą ze sceny. Wzięli go pod ramiona i wyszli z kina Epic Movie.
Tommy cicho otworzył drzwi, rozejrzał się i dopiero po tym wyszedł. Dał znak reszcie, że już nie ma tej bandy i wrócił na główną salę. Doskonale wiedział co się dzieje. Muszą znaleźć, nowe bezpieczne miejsce, co wcale nie będzie takie proste. To pokazała im Kimiko; kiedyś śpiewała tu w samotności. Ale czy w Los Angeles są jeszcze opuszczone miejsca? Mogli też spróbować wykurzyć alkoholików, a to wydawało się jeszcze trudniejsze.
Mogli też zerwać z narkotykami.
Lottie wyszła z pomieszczenia i odkryła, że efekty narkotyku kończą się. Wzięła małą dawkę, więc nie spodziewała się cudów, ale nawet tak mała ilość pomogła jej w odpechnięciu problemów chcociaż na tak małą chwikę. Czuła pulsowanie w okolicach potylicy. Nie lubiła tego ,,po'', lecz ,,po'' było częścią ,,teraz'' które dawało jej spokój. Kimiko i William usiedli na fotelach. Azjatka wyraźnie była niezadowolona z zachowania pijackiej grupy. Teraz w całej sali będzie śmierdziało piwem. Dziewczyna położyła głowę na ramieniu przyjaciela. Była senna, miałą ochotę zasnąć, ale zapach alkoholu wciąż ją drażnił. Willy pogłaskał ją po włosach i uśmiechnął się. Już dawno zauważył, że każde z nich ma inne reakcje. Nastał czas powrotu do domu. Dla Thomasa i Loretty to nie było aż takie złe. Blondynka wracała wraz z bratem do akademika, spała tam, a rano wracała na chwilę do domu i znów szła do szkoły. W tym czasie efekty zażycia narkotyków ją opuszczały i stawałą się zwykłą, szarą Lottie. Willy też nie miał tak źle - jego jedyną trudnością było dotarcie do odpowiedniego budynku, bo rodzice całe dnie spędzali w pracy. I znów najgorzej miała mała Azjatka. Zwalczając senność musiała grać na fortepianie przy rodzinie.
Razem wyszli z budynku. Tommy szedł odosobniony, wciąż zamartwiał się co się stanie jeśli grupa zadomowi się w Epic Movie na stałe. Co jeśli zaczną ich szantażować? Jeśli wydadzą policji? Nie podzielił się swymi obawami z nikim, nawet z siostrą. Willy i Lottie musieli dyskretnie przytrzymywać Kimiko, bo z każdym krokiem robiła się jeszcze bardziej senna. Co jakiś czas miała nagły zryw energii i szła sama kilka kroków, ale trwało to krótko i po chwili znów ledwo szła.
Szli w absolutnej ciszy aż do rozwidlenia. Droga po lewej prowadziła do centrum osiedla gdzie mieścił się między innymi akademik. Przyjaciele pożegnali się i odeszli w inną stronę - rodzeństwo w lewo, a Kimi i Willy w prawo, w osiedle ładnych i zadbanych domków.
Thomas przez całą drogę myślał tylko o jednym.
~Aroosa