Na początku chciałam tylko poinformować, iż ten blog piszą
dwie osoby, stąd w nicku Aroosa i Sakura. Jesteśmy współautorkami i jeśli ktoś
chciałby pisać do jednej z nas, to proszę określić, do której. Napisałyśmy
notkę autorską wspólnymi siłami i chciałyśmy ją opublikować przed pierwszym
rozdziałem, ale Aroosa napisała ten rozdział szybciej, więc tak w sumie był
mały problemik. I dlatego też pewnie nie zauważyliście tej notki, drodzy
czytelnicy (tak swoją drogą, cieszę się – i Aru pewnie też – że jest Was tak
dużo =^^=), gdyż zmieniłam datę i pojawiła się później, lecz przed rozdziałami.
To ten… zapraszam do
czytania (i przepraszam, że tak krótkie)~!
- Willy, wstawaj! – usłyszał z
dołu głos swojej matki, zawsze budziła go przed wyjściem do pracy. Przeciągnął
się, odrzucił kołdrę i postawił stopy na ciepłym dywanie. Spojrzał na plan
lekcji, wiszący obok szafy. Tak, dziś sprawdzian. Kolejny w tym tygodniu.
Dlaczego ci nauczyciele tak się na nich uwzięli? Zmówili się, czy jak? –
Spóźnisz się do szkoły!
- Już wstałem! – odkrzyknął w
stronę drzwi. Usłyszał z dołu głośne trzaśnięcie. Matka też nie miała ostatnio
lekko w pracy.
Ziewnął przeciągle i powlókł się
do łazienki. Po załatwieniu podstawowych czynności, przebrał się w zostawione
wczorajszego wieczoru ubrania. Zawiązał tenisówki i, przeskakując po dwa
stopnie, zszedł ze schodów. Założył kurtkę i wziął z szafki klucze. Śniadań
nigdy nie jadał.
Zamykając drzwi, przejrzał się
jeszcze ostatecznie w szybie okna. Wyglądał tak jak zwykle. To dobrze.
Pogwizdując cicho, ruszył wzdłuż ulicy w kierunku przystanku autobusowego. Nie
zamierzał iść dziś do szkoły, musiał zapożyczyć się u Lucasa. I szczerze liczył
na to, iż mężczyzna nie będzie mu znów kazał spłacać się w naturze.
Skręcając w kolejną uliczkę,
odrzucił od siebie zbędne myśli. Będzie to co będzie, najwyżej znów to zrobi.
Znów dla nich. I znów bez podziękowania od tego, dla którego najbardziej się
stara.
Zapukał do drzwi i odczekał
chwilę, nim Hagrenay mu otworzył.
- Czego tu? – warknął, podnosząc
wzrok z czytanej właśnie gazety. Jego czarne jak smoła włosy, leciały mu na
twarz w artystycznym nieładzie, zakrywając błysk pożądania, który pojawił się w
tych brązowych tęczówkach. – O, to ty, wchodź. – otworzył szerzej drzwi,
wpuszczając gościa do środka. – Znów to samo co ostatnio?
Willy pokiwał głową, a Lucas
zaczął grzebać w szufladzie, wreszcie wyjmując z niej mały kluczyk.
- Poczekaj chwilę. – powiedział i
ruszył w głąb mieszkania, zostawiając Smitha w przedpokoju. Wrócił chwilę później,
niosąc foliowy woreczek, a w nim kilka białych tabletek. Wystawił rękę, jednak
wciąż nie podał chłopakowi zawartości. – Kiedy będziesz mógł to spłacić?
- Mogę nawet teraz. Byle jak
najszybciej. – odpowiedział, starając się nad tym, by jego głos brzmiał
obojętnie. Lucas jedynie jemu pozwalał spłacać dragi w „ten” sposób.
- To chodź. – mężczyzna uśmiechnął
się szeroko, odkładając woreczek i kluczyk do szuflady. Pociągnął Willy’ego za
rękaw i ruszył z nim przez salon do sypialni. Rzucił chłopaka na łóżko, samemu
rozpinając spodnie.
*
Kilka godzin później, William
Smith wychodził z domu najlepszego dealera w mieście, mając w kieszeni ilość
narkotyków, idealnie równą, by się zabić. Jednak nie to było jego priorytetem.
Chciał, by on wreszcie był z niego zadowolony, tak jak miesiąc wcześniej, gdy
znów musiał się poświęcić, lub raczej swoje ciało, by zdobyć LSD. Chciał być
kimś więcej, niż tylko obiektem do podśmiewania.
Mijając ten sam przystanek,
rozejrzał się uważnie. Zazwyczaj to tu szlajała się Lottie, gdy po szkole na
niego czekała, lub gdy po powrocie z miasta nie miała co robić.
- Willy! – usłyszał z tyłu.
Odwrócił się, a uśmiech sam cisnął mu się na usta. Biegła ku niemu Loretta,
ciągnąc też swojego brata. Gdy wreszcie do niego dobiegła, podparła się o
kolana, ciężko dysząc. Wreszcie wyprostowała się jak struna i zapytała: – Była
tu już Kimi?
- A miała być?
- Ten jak zwykle nic nie wie. –
mruknął pod nosem Thomas, jednak tak, by oboje go słyszeli.
- Jakbyś nie wiedział, nie było
mnie w szkole.
- Pieprzony buntownik się znalazł.
Kto za ciebie maturę zda?
- Uczę się dobrze, ale to już nie
twoja sprawa. – by spojrzeć mu w oczy, musiał podnieść głowę do góry.
Skrzyżował ramiona na piersi i czekał na atak, który jednak nie nadszedł.
- Nie kłóćcie się. – westchnęła Lottie.
- Właśnie, to strasznie
dziecinne. – dopowiedziała Kimiko, dołączając do nich.
- Wreszcie jesteś. – Loretta wyszczerzyła
swe śnieżnobiałe ząbki, rzucając się na szyję przyjaciółce.
- Nie widziałyśmy się dopiero od
wczoraj, stało się coś?
- Tommy wyczytał w jakiejś
gazecie coś o napadzie na córkę jakichś bogaczy, nie pamiętam dokładnie… Ale
dobrze, że to nie ty. – nadal się uśmiechała od ucha do ucha.
- Idziemy tam gdzie zawsze, czy
szukamy innego miejsca? Te menele wciąż tam mogą być. – zapytał Willy.
- To się okaże na miejscu. Jeśli
wciąż tam będą, to szukamy czegoś innego. – odpowiedział mu Tommy, wyciągając z
kieszeni kurtki bilety.
*
Jak się okazało, grupa pijaczków
zagnieździła się w kinie na stałe, toteż Thomas zarządził jak najszybszy
odwrót.
- To gdzie idziemy? – zapytała Kimiko.
Jej jedyną ucieczką od rzeczywistości były właśnie narkotyki, jeśli nie miała
gdzie ćpać, jej świat się kończył.
- Znajdziemy coś, nie martw się. –
powiedział pewnie Tommy, jednak Willy wiedział, że ta pewność jest jedynie na
pokaz. Obserwował go na tyle długo, by zauważyć takie rzeczy. Nie to, żeby był
jakimś maniakiem, po prostu brat Loretty fascynował go odkąd tylko się poznali.
- Wiecie… znam chyba jedno
miejsce. – powiedziała niepewnie Lottie, okręcając sobie kosmyk włosów wokół
palca.
- Nie możemy tam iść. To za
blisko domu. – powiedział Tommy, wiedząc o jakie miejsce siostrze chodzi.
- Ale jak na razie tylko tam
możemy ćpać bez strachu o to, czy ktoś nas przyłapie. Nikt tam nigdy nie
chodzi, bo wszystko się zawaliło.
- Ona ma racje, Tommy, teraz
jedynie tam możemy pójść. Jeśli znasz jakieś inne miejsce, to nas oświeć. –
powiedziała Kimiko, patrząc mu hardo w oczy. W tamtej chwili potrzebowała
narkotyków, jak niczego innego.
- Okej. – powiedział w końcu, gdy
natarczywy wzrok jego siostry nie dawał mu spokoju.
*
- To nawet nie jest aż taka
ruina, jak ją zapamiętałem. – powiedział Willy, przyglądając się wszystkiemu wokół.
Wielkie karuzele wyglądały tak marnie, że to aż dziw, iż jeszcze stały.
Natomiast cała reszta wyglądała w miarę normalnie, lub przynajmniej, stabilnie,
różniły się jedynie tym, iż teraz były całe w różnokolorowych graffiti.
- To… kto co ma? – zapytała
Loretta, przyglądając się twarzom zebranych.
- Ja mam jedynie trochę heroiny. –
powiedziała niepewnie Kimi.
- Masz coś, bracie?
- Niestety. – westchnął chłopak.
- A ty, Willy?
Smith pogrzebał trochę w
kieszeni, udając, że szuka tego, co już od dawna trzymał w dłoni. Wyciągnął
wreszcie foliowy woreczek, pokazując reszcie, co udało mu się zdobyć. Kimi
zaświeciły się oczy i podbiegła do niego, od razu cała w skowronkach.
- Mam nadzieję, że tego nie
ukradłeś jakiemuś innemu narkomanowi, lub - co gorsza - dealerowi? – warknął na
niego Tommy. William pokręcił głową.
- Kupiłem to.
- No ja myślę. – powiedział w
końcu, zawiedziony, po kilkusekundowym mierzeniu się wzrokiem. Wziął od
drugiego chłopaka woreczek, wysypując jego zawartość na otwartą dłoń. Policzył
tabletki: dokładnie sześć. Dał każdemu po jednej, rozdzielając dwie ostatnie na
pół i również wręczając je reszcie.
- Obyśmy nie zdechli. – westchnął
Willy, jak zwykle przed braniem czegoś tak silnego.
~Sakura
Jak dla mnie to ten rozdział nie był aż taki krótki ale dobra.. Ciekawie napisane no i fajnie, ze piszecie we dnie..
OdpowiedzUsuńhttp://mzmzycie.blogspot.com
Naprawde śliczny wygląd bloga :) Co do rozdziału fajnie napisany, nie zauważyłam błędów. Pozdrawiam i oby nie zdechli :)
OdpowiedzUsuńliamakabatman.blogspot.com
Świetny blog. Zazdroszczę wam talentu. Na prawdę genialnie piszesz. Rozdział nie jest krótki. Jest fantastyczny. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńŻyczę wam weny :) Pozdrawiam.
Świetny blog :) Fajnie, że dopiero początek, to nie mam zbyt dużych zaległości :) Zostaję na stałe! :)
OdpowiedzUsuńAle świetne ;DD Dobrze, że dopiero 2 rozdział to nie mam dużej zaległości :3 Zostaję ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://powrotdoprzeslosci.blogspot.com/