Kimiko i Lottie siedziały przy kuchennym stole i jadły sushi. Azjatka z gracją używała pałeczek. Ojciec pilnował, by w domu nie używano widelców i wmawiał wszystkim, że to kontynuowanie tradycji. Tak naprawdę spożywanie posiłku przy użyciu widelca zajmowało mu zbyt dużo czasu, bo przyzwyczajony od dziecka do wschodniej kultury, nie znając Europy czy Ameryki miał kontakt tylko z typowo azjatyckim sposobem spożywania posiłku. Lottie miała jednak spory problem z samym prawidłowym złapaniem pałeczek, więc specjalnie dla niej pani Miyu kupiła różowy, plastikowy zestaw sztućców, nie zdając sobie sprawy z tego, że na naklejce był napis "+2". Prawdopodobnie miała wtedy dużo zajęć związanych z siecią barów sushi rozmieszczonych w Los Angeles i Tokio. Kimiko bardzo lubiła sushi, więc cieszyła się, że jej rodzice posiadają dużą sieć barów. Kiedy tylko chciała mogła zamówić darmową dostawę dostarczaną w ekspresowym tempie pod jej drzwi.
Lottie nadziała na różowy widelec sushi z omletem. Przyglądała mu się chwilę, jakby znalazła coś ciekawego w zielonym wodoroście. Gdy jej się to znudziło, zanurzyła go w sosie sojowym i zjadła. Blondynka jadła tylko wersję z omletem, bo nie lubiła smażonych, czy gotowanych na parze ryb, a co dopiero surowych w towarzystwie klejącego się ryżu i jakiegoś podejrzanego liścia. Zrobiła łyk zielonej herbaty i odstawiła kubek z głośnym brzdęknięciem w tym samym momencie, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Kto przychodzi do kogoś o drugiej w nocy? - zapytała Azjatka i odłożyła pałeczki na talerzyk.
- Pewnie ta sama osoba, która o tej porze je sushi - Lottie mruknęła pod nosem. Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Kimiko bez żadnych obaw skierowała się ku drzwiom. Loretta odczepiła patelnię z wieszaka nad szafką i poszła za nią. Kimi, nie czekając na przyjaciółkę, otworzyła drzwi. W progu stał Thomas przytrzymujący Willy'ego. Dziewczyny wydały z siebie ciche "oh". Lottie odłożyła patelnię na stół, a Kimiko zamknęła drzwi.
Thomas przeciągnął zielonowłosego na dużą, czerwoną kanapę. Podparł go poduszkami, ale Willy i tak wciąż siedział niestabilnie i kładł się na boki. Wyglądał strasznie. Był blady i cały posiniaczony. Na szyi miał dwa wypalone kółka, krew lała się z jego nosa i skroni. Prawe oko było całe spuchnięte. Kimiko wyciągnęła z szafy niebieski koc i szczelnie okryła nim przyjaciela.
- Co się stało? - spytała Thomasa
- Z tego co mówił jego chłopak, to go pobili.
- Jaki jego chłopak? - zdziwiła się Lottie. Owszem, podejrzewała Williama o to, że jest gejem, ale nikomu o tym nie powiedziała.
- Lucas Hagrenay, diler z Playa Vista. Nawet dobry.
- A ty co tam robiłeś?
- Lu po mnie zadzwonił. Gdy Willy oprzytomniał przytargałem go tutaj. Opatrzcie go, ja idę zapalić.
- Który to dzisiaj?
- Przestałem liczyć - odpowiedział i wyszedł z domu.
Kimiko z roztargnieniem otworzyła szafkę, stojącą na korytarzu i przyniosła domową apteczkę.
- Znasz się na pierwszej pomocy? - zapytała i usiadła przy Willy'm. Chłopak wciąż wpatrywał się w jakiś daleki punkt, widoczny tylko dla niego.
- Mój brat studiuje medycynę. Raczej coś wiem.
Lottie stanęła przed kanapą i uważnie obejrzała chłopaka.
- Kimi, idź po lód.
Azjatka prawie wybiegła do kuchni. W tym czasie blondynka zmyła wodą utlenioną zakrzepniętą krew z ust i brody. Wyczyściła też skroń i rozcięcie zakleiła plastrem.
- Hej, Willy - powiedziała do niego, a on tylko spojrzał na nią tym pustym wzrokiem. Po chwili przyszła Kimiko i przyłożyła mu do twarzy zawinięty w ręcznik worek z zamrożonym groszkiem. Chłopak się wzdrygnął, ale nie odepchnął dłoni dziewczyny. Albo nie miał na to siły, albo chłód uśmierzył jego ból.
Drzwi cicho trzasnęły i w pokoju pojawił się Thomas. Miał ogromne, fioletowe wory pod oczami. Lottie dopiero teraz zauważyła, że w dłoni trzymał kilka podręczników. Zupełnie zapomniała o tym, że jutro ma praktyki.
- Kimi, mogę iść na górę się uczyć?
- Oczywiście - powiedziała.
W pustym domy rozległo się pukanie butów o schody. Minuty mijały, a Willy wciąż potrzebował poduszek by siedzieć w pionie. Po godzinie zaczął rozglądać się dookoła, jakby siedział na tej kanapie pierwszy raz. Takeshi Yumina zapraszał go często do domu, bo był przekonany, że Kimiko i William są parą. Mówił, że chce poznać swojego przyszłego zięcia. Kimiko zawsze się rumieniła i tłumaczyła, że Willy to tylko przyjaciel. Od dawna wiedziała, że jest gejem.
Lottie usnęła wciśnięta na kanapie obok Willy'ego. Spała w gigantycznej koszulce po starszym bracie z logo Arctic Monkeys i w czarnych legginsach. Włosy spięła w kitkę, jednak teraz jej fryzura uległa przemianie i wyglądała jak mop. Spała lekkim snem, bo w myślach wciąż widziała pobitego przyjaciela. Co chwilę zmieniała swoje położenie, aż w końcu spadła z kanapy.
Kimiko mocno trzymała dłoń swojego przyjaciela z dzieciństwa. Dokładnie pamiętała dzień w którym się poznali. Siedziała sama na ławce w parku i karmiła gołębie. Nagle tuż obok niej chłopiec przewrócił się i zaczął płakać. Kimiko pomogła mu wstać, przedstawiła się i oznajmiła mu, że od tej pory będą przyjaciółmi. Mały Willy nie zaprotestował, bo podobnie jak Azjatka nie miał kolegów.
Około czwartej Willy poprosił o herbatę. Kimiko w pospiechu potknęła się o nogę stołu, patelnia zsunęła się na krawędź blatu, ale dziewczyna zdążyła ją złapać i odwiesić na miejsce. Zaparzyła liście mięty i podała biały kubek Willy'emu. Chłopak cicho podziękował i zrobił łyk napoju. W tym czasie Loretta obudziła się na podłodze. Przez chwilę zastanawiała się jak znalazła się w tym miejscu, przetarła oczy i usiadła na kanapie.
- Witamy wśród żywych, Smith - powiedziała i ziewnęła.
- Nie powinienem być w szpitalu? - zapytał słabym głosem. Miał wrażenie, że jego obrażenia są poważniejsze, niż wszyscy myśleli.
- Masz trawkę we krwi. Nie potrzebujemy więcej problemów. Później poproszę Tommy'ego by cię obejrzał - oświadczyła spokojnie Kimi.
- Gdzie on jest?
- Siedzi na piętrze i się uczy.
- Mhm - mruknął.
Po chwili ciszy Lottie zapytała
- Tak właściwie, to co ci się stało? - zakręciła różowe końce włosów na palcu.
- Pobili mnie - zrobił łyk herbaty - i zgwałcili. I podobało mi się to.
- Poczekaj, co?! - Kimiko spojrzała na niego z wyrzutem - Podobało ci się to?!
Lottie przez cały czas siedziała cicho. Willy był gejem - ok. Ale gwałt i przyjemność? Nie miałaby nic przeciwko upodobaniom Smitha, gdyby nie to, że one były dla niego najzwyczajniej niebezpieczne.
- Kimiko... - zaczął mówić, ale dziewczyna natychmiast go przekrzyczała
- Ja nie chcę by coś ci się stało, rozumiesz?!
- Kimi, spokojnie - powiedziała Lottie i złapała ją za dłoń, Przez to, że położyła się na kolanach Willy'ego chłopak prawie rozlał herbatę. - Na pewno jakoś nam to wytłumaczy.
- Ale tu nie ma co więcej tłumaczyć - wtrącił się zielonowłosy. - Kimi, wiem, że to ci się nie podoba, ale mi tak. Nie zmienisz mnie.
- Nie chcę cię zmieniać. Po prostu nie chcę by ktoś o drugiej w nocy przyprowadzał cię pobitego pod mój dom. To się nazywa masochizm, tak? - spojrzała pytającym wzrokiem na przyjaciół, a gdy zobaczyła kiwającą głową Lottie. - Nie ma jakiejś lżejszej odmiany tego?
- Nie, Kimi. Nic z tym już nie zrobisz. Przykro mi - powiedział William i objął Azjatkę ramieniem.
~Aroosa
czwartek, 29 stycznia 2015
Rozdział VIII
Westchnął, po czym, mimo łupającego bólu w czaszce i rozerwanych - by nie rzec rozszarpanych - mięśni, usiadł na żółtym krzesełku, czekając na autobus. Pewnie przez najbliższy okres czasu zarówno on, jak i jego oprawcy nie pojawią się w szkole. Bał się trochę następnego spotkania... nie tylko z nimi. Bał się gniewu swojej matki, jeszcze bardziej szyderczych spojrzeń ludzi ze szkoły, tego, jak zareagują na jego widok najbliżsi mu ludzie. Bał się ich słów, wzroku... Nie wiedział, co ma robić, w końcu nie mógł kilku tygodni, jak nie miesięcy, przesiedzieć w domu. Mimo iż jego matka bardzo często kompletnie o nim zapominała, to jednak jakiś tam matczyny instynkt posiadała i wiedziała (wtedy zwłaszcza), kiedy jej syn ma zmasakrowane ciało. I odrobinę podniszczoną psychikę.
Do szpitala nie pojedzie za żadne skarby, w jego mózgu, we krwi, znajdowały się narkotyki. Lekarze prędzej czy później by to odkryli, być może trafiłby na odwyk. Nie chciał z tym kończyć. Dawało mu to - chwilową, bo chwilową, lecz jednak - ulgę. Zapomnienie.
Kochał uczucie, gdy budził się z tego stanu, czasem zbyt mocnego, otumanienia. Zawroty głowy, kompletną pustkę, gdy próbował odnaleźć w głowie czynności wykonywane kilka godzin wstecz. Tylko wtedy z całą mocą odczuwał dokładnie i bezwzględnie, jakimi uczuciami daży każdego z osobna: Tommy'ego, Lorettę, Kimiko, własną matkę, a nawet Lucasa, który miał znaczny udział w jego życiu i tym wszystkim, co do tej pory zrobił.
Skoro już o tym myślał, zastanawiało go, jak pokaże się teraz Thomasowi. Wiedział, że mężczyzna nic do niego nie czuje, może trochę go lubi za te dragi, które raz na jakiś czas przynosi. Gdy dowie się o tym, co się dziś stało... znienawidzi go. Na pewno będzie nim gardził... Będzie się brzydził z nim przebywać... Wszyscy będą.
Dlaczego? Bo to jest pewne. Nikt nie chciałby się przyjaźnić... phi, przyjaźnić... nikt nie chce znać osoby, która została zgwałcona... i której podobało się to, co z nią robiono.
Był masochistą. Mimo jęczenia z bólu, stęków i omdleń odczuwał też przyjemność. Nieziemską, nieopisaną rozkosz. Bał się tego uczucia. Nie chciał go... nie chciał niczego... nie chciał bólu, ogromu ciepła przy każdym spojrzeniu na Tommy'ego; nie chciał nieodwzajemnionych uczuć Lucasa, tego, jak źle się z tym czuł, gdy brał od niego działkę za coś, co on uważał "za nic"; nie chciał tego miasta, osób, które poznał, wyprowadzki, śmierci ojca; nie chciał smutnej twarzy swojej matki, która pojawiała się wtedy, gdy kobieta myślała, że nikt na nią nie patrzy... Wiedział, że to jego wina. Nie chciał żyć.
- Willy? Hej, Willy, spójrz na mnie. - Lucas pomachał mu przed twarzą dłonią. William skierował na niego spojrzenie swoich niebiesko-szarych oczu. Uśmiechnął się do niego, po czym cicho syknął, gdy Lu dotknął dłonią jego żuchwy. - Co ci się stało?
Nie chciał odpowiadać. To cholernie bolało. Nie chciał tego czuć!
Uchylił usta, a z nich wydobyło się ciche:
- Przytul. - Tego chciał. Fizycznego ciepła i prawdziwego, normalnego uczucia komfortu. Nie masochistycznej przyjemności, otrzymywanej przez ból.
Lucas wyciągnął ramiona i wtulił się w zielonowłosego. Chwycił go pod pachami i pomógł wstać. William przycisnął go do siebie, ignorując ból. Z jego oczu poleciały łzy.
- Chcesz iść do mnie? - Usłyszał nad sobą pytanie. Ufał mu. Kiwnął więc potwierdzająco głową w chwili, gdy zza zakrętu wyjechał autobus.
- Bus nasz - wystękał, puszczając mężczyznę.
Do szpitala nie pojedzie za żadne skarby, w jego mózgu, we krwi, znajdowały się narkotyki. Lekarze prędzej czy później by to odkryli, być może trafiłby na odwyk. Nie chciał z tym kończyć. Dawało mu to - chwilową, bo chwilową, lecz jednak - ulgę. Zapomnienie.
Kochał uczucie, gdy budził się z tego stanu, czasem zbyt mocnego, otumanienia. Zawroty głowy, kompletną pustkę, gdy próbował odnaleźć w głowie czynności wykonywane kilka godzin wstecz. Tylko wtedy z całą mocą odczuwał dokładnie i bezwzględnie, jakimi uczuciami daży każdego z osobna: Tommy'ego, Lorettę, Kimiko, własną matkę, a nawet Lucasa, który miał znaczny udział w jego życiu i tym wszystkim, co do tej pory zrobił.
Skoro już o tym myślał, zastanawiało go, jak pokaże się teraz Thomasowi. Wiedział, że mężczyzna nic do niego nie czuje, może trochę go lubi za te dragi, które raz na jakiś czas przynosi. Gdy dowie się o tym, co się dziś stało... znienawidzi go. Na pewno będzie nim gardził... Będzie się brzydził z nim przebywać... Wszyscy będą.
Dlaczego? Bo to jest pewne. Nikt nie chciałby się przyjaźnić... phi, przyjaźnić... nikt nie chce znać osoby, która została zgwałcona... i której podobało się to, co z nią robiono.
Był masochistą. Mimo jęczenia z bólu, stęków i omdleń odczuwał też przyjemność. Nieziemską, nieopisaną rozkosz. Bał się tego uczucia. Nie chciał go... nie chciał niczego... nie chciał bólu, ogromu ciepła przy każdym spojrzeniu na Tommy'ego; nie chciał nieodwzajemnionych uczuć Lucasa, tego, jak źle się z tym czuł, gdy brał od niego działkę za coś, co on uważał "za nic"; nie chciał tego miasta, osób, które poznał, wyprowadzki, śmierci ojca; nie chciał smutnej twarzy swojej matki, która pojawiała się wtedy, gdy kobieta myślała, że nikt na nią nie patrzy... Wiedział, że to jego wina. Nie chciał żyć.
- Willy? Hej, Willy, spójrz na mnie. - Lucas pomachał mu przed twarzą dłonią. William skierował na niego spojrzenie swoich niebiesko-szarych oczu. Uśmiechnął się do niego, po czym cicho syknął, gdy Lu dotknął dłonią jego żuchwy. - Co ci się stało?
Nie chciał odpowiadać. To cholernie bolało. Nie chciał tego czuć!
Uchylił usta, a z nich wydobyło się ciche:
- Przytul. - Tego chciał. Fizycznego ciepła i prawdziwego, normalnego uczucia komfortu. Nie masochistycznej przyjemności, otrzymywanej przez ból.
Lucas wyciągnął ramiona i wtulił się w zielonowłosego. Chwycił go pod pachami i pomógł wstać. William przycisnął go do siebie, ignorując ból. Z jego oczu poleciały łzy.
- Chcesz iść do mnie? - Usłyszał nad sobą pytanie. Ufał mu. Kiwnął więc potwierdzająco głową w chwili, gdy zza zakrętu wyjechał autobus.
- Bus nasz - wystękał, puszczając mężczyznę.
- Chcesz kawy, herbaty, koca? - zapytał mężczyzna, pomagając mu usiąść na sofie.
- Kocyk i herbatę, proszę. - Lucas kiwnął głową i wyszedł, zostawiając go samemu sobie. Willy zastanawiał się, czy powiedzieć mu prawdę, czy też zmyślić, że spadł ze schodów i tak się połamał. Wiedział, że Lucas często działa impulsywnie, a przy jego znajomościach, oprawcy mogą nawet zginąć. Był na nich wściekły za to, co zrobili, nie rozumiał motywów ich działań; lecz na pewno nie zamierzał skazywać ich na śmierć.
W dodatku Lucas mógł zacząć obwiniać siebie za to, co się zdarzyło. Gdyby nie te narkotyki, być może wyszedłby z tego cało. Ale się stało. I nie było to winą nikogo innego prócz Williama oraz sadystycznej trójki.
- To teraz mi opowiedz, co się stało.
Lucas podał mu koc, a parującą herbatę w zielonym kubku w żaby postawił na stole. Willy otulił się szczelnie puchatym, ciężkim materiałem, wdychając przyjemny zapach proszku do prania.
- Spadłem ze schodów - szczęka nie bolała go tak bardzo, jak parę chwil wcześniej, więc odezwał się głośno i wyraźnie. Lucas przyjrzał mu się podejrzliwie. Nie wierzył mu.
Willy lekko drgnął, gdy mężczyzna przybliżył się do niego, wyrywając mu z rąk koc.
- Nigdy wcześniej nie byłeś tak płochliwy, Willy. Jestem pewien, że to nie przez schody. - Brunet uśmiechnął się krzywo, lecz gdy zobaczył łzy w kącikach oczu chłopaka, ten zszedł mu z twarzy. Przygarnął Smitha do siebie, mocno go obejmując. Słyszał jego łkanie i czuł trzęsące się co chwila ciało mlodszego.
- To byli tacy trzej... - wychrypiał William. Imiona mężczyzn nie chciały przejść mu przez gardło. - Chcieli ode mnie wyciągnąć działkę. - Otarł łzy, które przestały moczyć mu policzki. - Zacząłem im pyskować, więc mnie pobili i wszystko zabrali.
Lucas nie był przekonany, co do słów chłopaka. Tym razem powiedział prawdę, lecz... brakowało tu czegoś.
Nie będzie go już męczył.
- Jeśli chcesz, mogę rozścielić ci łóżko i położysz się na jakiś czas... - Willy skinął głową, po czym uczepił się go jak małpka. Czyli miał go zanieść, hę? - Zadzwonić po kogoś?
William pokręcił gwałtownie głową. Nawet, gdyby miał przy sobie telefon, nie chciałby, żeby Lucas po kogokolwiek dzwonił. Może jak się prześpi z wszystkimi problemami, zacznie myśleć racjonalnie. Jak na razie to uczucia brały górę nad rozumem.
- Kocyk i herbatę, proszę. - Lucas kiwnął głową i wyszedł, zostawiając go samemu sobie. Willy zastanawiał się, czy powiedzieć mu prawdę, czy też zmyślić, że spadł ze schodów i tak się połamał. Wiedział, że Lucas często działa impulsywnie, a przy jego znajomościach, oprawcy mogą nawet zginąć. Był na nich wściekły za to, co zrobili, nie rozumiał motywów ich działań; lecz na pewno nie zamierzał skazywać ich na śmierć.
W dodatku Lucas mógł zacząć obwiniać siebie za to, co się zdarzyło. Gdyby nie te narkotyki, być może wyszedłby z tego cało. Ale się stało. I nie było to winą nikogo innego prócz Williama oraz sadystycznej trójki.
- To teraz mi opowiedz, co się stało.
Lucas podał mu koc, a parującą herbatę w zielonym kubku w żaby postawił na stole. Willy otulił się szczelnie puchatym, ciężkim materiałem, wdychając przyjemny zapach proszku do prania.
- Spadłem ze schodów - szczęka nie bolała go tak bardzo, jak parę chwil wcześniej, więc odezwał się głośno i wyraźnie. Lucas przyjrzał mu się podejrzliwie. Nie wierzył mu.
Willy lekko drgnął, gdy mężczyzna przybliżył się do niego, wyrywając mu z rąk koc.
- Nigdy wcześniej nie byłeś tak płochliwy, Willy. Jestem pewien, że to nie przez schody. - Brunet uśmiechnął się krzywo, lecz gdy zobaczył łzy w kącikach oczu chłopaka, ten zszedł mu z twarzy. Przygarnął Smitha do siebie, mocno go obejmując. Słyszał jego łkanie i czuł trzęsące się co chwila ciało mlodszego.
- To byli tacy trzej... - wychrypiał William. Imiona mężczyzn nie chciały przejść mu przez gardło. - Chcieli ode mnie wyciągnąć działkę. - Otarł łzy, które przestały moczyć mu policzki. - Zacząłem im pyskować, więc mnie pobili i wszystko zabrali.
Lucas nie był przekonany, co do słów chłopaka. Tym razem powiedział prawdę, lecz... brakowało tu czegoś.
Nie będzie go już męczył.
- Jeśli chcesz, mogę rozścielić ci łóżko i położysz się na jakiś czas... - Willy skinął głową, po czym uczepił się go jak małpka. Czyli miał go zanieść, hę? - Zadzwonić po kogoś?
William pokręcił gwałtownie głową. Nawet, gdyby miał przy sobie telefon, nie chciałby, żeby Lucas po kogokolwiek dzwonił. Może jak się prześpi z wszystkimi problemami, zacznie myśleć racjonalnie. Jak na razie to uczucia brały górę nad rozumem.
Lucas wiedział, że to, co robi, jest złe. William będzie na niego wściekły, gdy się obudzi. Chyba nie chciał, by tamten koleś widział go w takim stanie. Jemu taki Smith podobał się równie mocno, co ten nieposiniaczony. Ale kogo to obchodziło?
Zadzwonił do Thomasa, którego numer spisał rano z komórki Willy'ego. Przy ich pierwszym razie, chłopak, dochodząc, nieświadomie wymawiał imię mężczyzny; później ani razu mu się to nie zdarzyło. Dziś rano widział, jakim wzrokiem nań patrzył. Oczywistym było, że potrzebuje teraz obecności osoby ważnej i bliskiej, a nie dealera, który za seks sprzedawał mu narkotyki.
Rozmyślania przerwał mu dzwonek do drzwi. 'Szybki jest', pomyślał, otwierając.
- Co mu się stało? - zapytał Thomas, spychając go z przejścia i wchodząc do środka.
- Mówi, że go pobili, ale tam się chyba stało coś jeszcze - odpowiedział. Chłopak nie potrafił ustać w miejscu, tak samo, jak jego wzrok. Czyżby też czuł coś do Williama? - Teraz śpi.
- Co za idiota! - Tommy nieświadomie przybrał "myślicielską" pozę. 'Obudzić go, czy go nie obudzić?', śmiał się z niego w myślach. Nieważne, jak bardzo dramatyczna była dana sytuacja, Lucas nadal nie tracił "siebie". - Idę do niego.
Nie musiał go nawet o tym informować, Lu wiedział, że i tak zrobi swoje. Znał ten typ.
- Wstawaj, Willy! - krzyknął Thomas, otwierając drzwi do sypialni na oścież. Lucas przez chwilę psioczył na niego w myślach za tak drastyczne budzenie dopiero co pobitego chłopaka, jednak, gdy zobaczył wyraz twarzy ciemnowłosego, czas jakby stanął w miejscu. Coś było nie tak.
Ruszył do przodu, odsuwając od drzwi mężczyznę, który jakby przyrósł do podłogi. Lucas nie wiedział, co się stało. Przecież... Willy... spał.
Mała plama krwi, po części odkryta przez odsuniętą kołdrę, nie bardzo rzucała się w oczy, być może przez kolor pościeli. Szybkim krokiem znalazł się przy wciąż nie otwierającym oczu chłopaku, odsuwając kołdrę.
Obok jego krocza i pod głową znajdowały się dwie, średniej wielkości krwiste kałuże.
- Co tu się, kurwa, stało? - Thomas był zdezorientowany całą tą sytuacją. Parę godzin temu z Willym było wszystko w porządku, nawet lepiej, niż samo w porządku, a teraz chłopak leżał we własnej krwi, nieprzotomny i niezdolny do powiedzenia czegokolwiek. Miał nadzieję, że Lucas, kimkolwiek tak naprawdę był, wyjaśni mu wszystko od początku do końca, gdyż nie chciał z niecierpliwością wyczekiwać, aż Willy otworzy te swoje niezidentyfikowanego koloru ślepia i sam zacznie mówić.
- Sam nie wiem - westchnął Lu. Nie spodziewał się po młodszym takiej reakcji. Czyli jednak nie zależy mu tak bardzo na Willym. - Powiedział, że napadło go jakichś trzech kolesi, pobili go i zabrali mu wszystko, co przy sobie miał.
- Gdzie go spotkałeś? - Równie szybko, jak zadał to pytanie, uzyskał na nie odpowiedź:
- Na przystanku. Już wtedy ledwo się trzymał. Zaprosiłem go więc do siebie, zrobiłem herbaty, a potem położył się spać.
- I dopiero teraz zaczął krwawić? - Gdy Lucas skinął głową, Tommy podwinął rękawy bluzy i zamyślił się na chwilę, by następnie zarządzić: - Najpierw musimy go ocucić.
Zadzwonił do Thomasa, którego numer spisał rano z komórki Willy'ego. Przy ich pierwszym razie, chłopak, dochodząc, nieświadomie wymawiał imię mężczyzny; później ani razu mu się to nie zdarzyło. Dziś rano widział, jakim wzrokiem nań patrzył. Oczywistym było, że potrzebuje teraz obecności osoby ważnej i bliskiej, a nie dealera, który za seks sprzedawał mu narkotyki.
Rozmyślania przerwał mu dzwonek do drzwi. 'Szybki jest', pomyślał, otwierając.
- Co mu się stało? - zapytał Thomas, spychając go z przejścia i wchodząc do środka.
- Mówi, że go pobili, ale tam się chyba stało coś jeszcze - odpowiedział. Chłopak nie potrafił ustać w miejscu, tak samo, jak jego wzrok. Czyżby też czuł coś do Williama? - Teraz śpi.
- Co za idiota! - Tommy nieświadomie przybrał "myślicielską" pozę. 'Obudzić go, czy go nie obudzić?', śmiał się z niego w myślach. Nieważne, jak bardzo dramatyczna była dana sytuacja, Lucas nadal nie tracił "siebie". - Idę do niego.
Nie musiał go nawet o tym informować, Lu wiedział, że i tak zrobi swoje. Znał ten typ.
- Wstawaj, Willy! - krzyknął Thomas, otwierając drzwi do sypialni na oścież. Lucas przez chwilę psioczył na niego w myślach za tak drastyczne budzenie dopiero co pobitego chłopaka, jednak, gdy zobaczył wyraz twarzy ciemnowłosego, czas jakby stanął w miejscu. Coś było nie tak.
Ruszył do przodu, odsuwając od drzwi mężczyznę, który jakby przyrósł do podłogi. Lucas nie wiedział, co się stało. Przecież... Willy... spał.
Mała plama krwi, po części odkryta przez odsuniętą kołdrę, nie bardzo rzucała się w oczy, być może przez kolor pościeli. Szybkim krokiem znalazł się przy wciąż nie otwierającym oczu chłopaku, odsuwając kołdrę.
Obok jego krocza i pod głową znajdowały się dwie, średniej wielkości krwiste kałuże.
- Co tu się, kurwa, stało? - Thomas był zdezorientowany całą tą sytuacją. Parę godzin temu z Willym było wszystko w porządku, nawet lepiej, niż samo w porządku, a teraz chłopak leżał we własnej krwi, nieprzotomny i niezdolny do powiedzenia czegokolwiek. Miał nadzieję, że Lucas, kimkolwiek tak naprawdę był, wyjaśni mu wszystko od początku do końca, gdyż nie chciał z niecierpliwością wyczekiwać, aż Willy otworzy te swoje niezidentyfikowanego koloru ślepia i sam zacznie mówić.
- Sam nie wiem - westchnął Lu. Nie spodziewał się po młodszym takiej reakcji. Czyli jednak nie zależy mu tak bardzo na Willym. - Powiedział, że napadło go jakichś trzech kolesi, pobili go i zabrali mu wszystko, co przy sobie miał.
- Gdzie go spotkałeś? - Równie szybko, jak zadał to pytanie, uzyskał na nie odpowiedź:
- Na przystanku. Już wtedy ledwo się trzymał. Zaprosiłem go więc do siebie, zrobiłem herbaty, a potem położył się spać.
- I dopiero teraz zaczął krwawić? - Gdy Lucas skinął głową, Tommy podwinął rękawy bluzy i zamyślił się na chwilę, by następnie zarządzić: - Najpierw musimy go ocucić.
~Sakura
wtorek, 13 stycznia 2015
Liebster Blog Award
Wraz z Aru dostałyśmy nominację do Liebster Blog Award od Panda-Blog oraz juliks_xo, lecz zanim którakolwiek z nas odpowie na zadane przez Was pytania, i zanim przewałkujemy temat, czym w ogóle jest Liebster Blog Award, chciałybyśmy przypomnieć, że jesteśmy dwie. Dziękuję.
czerwony - Sakura
niebieski - Aroosa
Zacznijmy od zasad:
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Pytania od Panda-Blog:
Z racji tego, iż Aru nie ma czasu, moje odpowiedzi będą pierwsze~ ;u;
Do każdego niżej podanego wyrazu w języku japońskim, którego możecie nie zrozumieć, kaczuchy, macie słownik na samym dole. (●´∀`●)
1. Dlaczego założyłaś bloga? Co cię do tego skłoniło?
W sumie to nie pamiętam, jak to się zaczęło, ale jakoś tak wpadłyśmy z Aru na pomysł, by założyć wspólnego bloga. No i tak chrzanimy się wzajemnie przez Gadu i pomagamy sobie. Napiszę Wam, tak szczerze, jak senpai do swoich kouhai: łatwiej pisać bloga z kimś, niż samemu.
Jeśli chodzi o mój blog - po prostu chciałam coś napisać. A do tego "skłoniła" mnie Sakura.
Jeśli chodzi o mój blog - po prostu chciałam coś napisać. A do tego "skłoniła" mnie Sakura.
2. Od ilu dni/miesięcy/lat piszesz na blogu?
Jeśli chodzi o tego bloga, to jestem z nim od dnia dodania pierwszej notki, natomiast jeśli chodzi o mojego pierwszego-pierwszego bloga, to woo-hoo... będzie z rok ponad. Nom. Nie to, żeby tamten blog wciąż istniał, czy coś.
Mój prywatny od maja 2012 * potem było kilka blogów, które umarły śmercią nienaturalną * ten od grudnia 2013.
Mój prywatny od maja 2012 * potem było kilka blogów, które umarły śmercią nienaturalną * ten od grudnia 2013.
3. Co jest dla ciebie w nim najważniejsze?
Lubię te nasze postacie, cośmy je z Aru katorżniczą robotą wycisnęły.
Deprawowanie młodzieży, promowanie ćpania i szerzenie gejozy.
* taki sarkazm, jakby ktoś nie ogarnął.
Deprawowanie młodzieży, promowanie ćpania i szerzenie gejozy.
* taki sarkazm, jakby ktoś nie ogarnął.
4. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Lubię niebieski, chociaż rzadko kiedy z niego korzystam. Częściej czarny albo szary. Czasami mam też przebłyski czerwieni, ale to tylko przez Grella. Kochany shinigami. Jeden z moich ulubionych. Nieważne. No to niebieski i czerwony.
Niebieski, ale ubieram się na czarno.
Niebieski, ale ubieram się na czarno.
5. Lubisz święta? Uzasadnij.
Nie lubię świąt. Nie wiem, co mam uzasadniać. Bez poważania.
Zależy. Z jednej strony tak, bo pierogi i książki oraz ozdoby, z drugiej nie bo wszechobecna sztuczność.
Zależy. Z jednej strony tak, bo pierogi i książki oraz ozdoby, z drugiej nie bo wszechobecna sztuczność.
6. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
Lubię wf, ale tylko wtedy, gdy nie gramy w siatkę. Siatka jest nudna. Ano i informatyka zapowiada się ciekawie, pan kazał nam Gimpa pobierać, może wreszcie coś zaczniemy robić. :))
Biologia, język polski (jak human mógłby nie lubić polskiego ;w;) i religia, bo mogę czytać.
Biologia, język polski (jak human mógłby nie lubić polskiego ;w;) i religia, bo mogę czytać.
7. Co robisz w wolnym czasie?
Tego czasu to ja mam masę. Kilogramami się sypie. Najczęściej czytam jakieś fanficki, albo sama je piszę. Robię szablony, gram w osu! i to chyba tyle. I jeszcze lubię sobie czasem z kimś pogadać na skajpie, albo wyjść na dwór, żeby wejść do domu koleżanki i oglądać Weekly Idol z polskimi napisami. Ok.
Harcerze, jeżdżę konno i chodzę na koncerty. I oczywiście czytam. Dużo czytam. Może za dużo. Nie wiem.
Harcerze, jeżdżę konno i chodzę na koncerty. I oczywiście czytam. Dużo czytam. Może za dużo. Nie wiem.
8. Czy podoba ci się twój* blog?
Tu był błąd. Napisane było "swój". Poprawiłam. Nie musisz dziękować. A co do bloga: ja tam myślę, że jest ładny i zawiera jako-tako porządną treść. Deprawującą i z lekka wulgarną, ale tak ogółem myślę, że się podoba. Szablon mi się długo robiło, przy pomocy Dawida (dziękuję ;w;) i... chyba tyle na ten temat. Iks de.
Szablon, według mnie, jest super (co z tego, że czasem nie działa, nikt o tym nie wie). Treść też mamy supi i pomysły na resztę rozdziałów też mamy supi (ale się zdziwice :>).
Nie to, że jakieś samouwielbienie, ale fajnie jest znęcać się nad swoimi postaciami (dżołk).
Szablon, według mnie, jest super (co z tego, że czasem nie działa, nikt o tym nie wie). Treść też mamy supi i pomysły na resztę rozdziałów też mamy supi (ale się zdziwice :>).
Nie to, że jakieś samouwielbienie, ale fajnie jest znęcać się nad swoimi postaciami (dżołk).
9. Czytasz inne blogi?
Jak wspomniałam wyżej, czytuję sobie w czasie wolnym fanficki. Najczęściej jakieś pornuchy dla podstarzałych fujoshi, więc ten... chyba lepiej będzie, jeśli ich nie podam.
Czytam. Ale jest mało takich, co serio mnie wciągną. W dodatku trzy blogi, które bardzo lubiłam, umarły .-.
Czytam. Ale jest mało takich, co serio mnie wciągną. W dodatku trzy blogi, które bardzo lubiłam, umarły .-.
10. Co ile dni dodajesz nowy post?
Znaczy... na początku istnienia tego bloga ani ja, ani Aru nie miałyśmy zielonego pojęcia, co ile będziemy dodawać posty. Właściwie to nawet dokładniejszego pomysłu na fabułę nie miałyśmy. Ale teraz ostatnio (nie pamiętam kiedy, sorasy) ustaliłyśmy, że będziemy dodawać rozdziały co dwa tygodnie.
Tam wyżej jest wszystko.
Tam wyżej jest wszystko.
11. Jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia?
Nie obchodzi mnie, jaki jest dzień tygodnia, więc to oczywiste, że nie mam ulubionego.
Sobota. Nie żebym była jakaś oryginalna.
Sobota. Nie żebym była jakaś oryginalna.
Pytania od juliks_xo:
1. Czy grasz na jakimś instrumencie, jak tak to na jakim?
Gram na pianinie od drugiej klasy podstawówki, oraz na perkusji od września 2014.
Kiedyś uczyłam się grać na gitarze. Teraz ta gitara leży i się kurzy. Jestem chodzącym beztalenciem, ale za to mam mnóstwo znajomych-muzyków.
Kiedyś uczyłam się grać na gitarze. Teraz ta gitara leży i się kurzy. Jestem chodzącym beztalenciem, ale za to mam mnóstwo znajomych-muzyków.
2. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga?
Odpowiedź wyżej.
Muszę tu coś jeszcze dodawać?
Muszę tu coś jeszcze dodawać?
3. Masz chłopaka/dziewczynę?
Sorasy, że pytaniem na pytanie, ale po kiego grzyba mi partner? Halo, dzieckiem jestem.
Mam konia i wyimaginowanego buldoga francuskiego o imieniu Harvey. A to nie miał być Otello? Z tym koniem jest poplątana sytuacja, ale uznajmy, że w 1/3 jest mój (nie będę wam opowiadać mojego życia, sorry not sorry).
Mam konia i wyimaginowanego buldoga francuskiego o imieniu Harvey. A to nie miał być Otello? Z tym koniem jest poplątana sytuacja, ale uznajmy, że w 1/3 jest mój (nie będę wam opowiadać mojego życia, sorry not sorry).
4. Skąd czerpiesz inspiracje na posty?
Hm. Trudne pytanie. Myślę, że z głowy. .-.
Z płatu czołowego 8)
Z płatu czołowego 8)
5. Ile masz lat?
W maju będzie skończone piętnaście zim.
W czerwu hot 16 (a może sweet 16? Nieważne).
W czerwu hot 16 (a może sweet 16? Nieważne).
6. Jakiej muzyki słuchasz?
Ostatnio mnie ciągnie do dubstepu z kucyków pony. Znajomi się mnie wstydzą przez to. Chociaż... oni chyba zawsze się mnie wstydzili. Wstydziochy z nich takie~
Wymienię zespołami, a co mi tam: Megadeth, Thy Art Is Murder, Farben Lehre, Enclose i Nirvana. Czasem Marilyn Manson, Oasis, The Doors, Motorhead.
Wymienię zespołami, a co mi tam: Megadeth, Thy Art Is Murder, Farben Lehre, Enclose i Nirvana. Czasem Marilyn Manson, Oasis, The Doors, Motorhead.
7. Bez jakiej strony internetowej nie mogłabyś się obejść, dlaczego?
Cóż, napiszę prosto z mostu. Takiej strony jeszcze nie wynaleziono.
Przykro mi, że nie będzie tu ciekawej odpowiedzi - nie jestem uzaleźniona od Internetu.
Przykro mi, że nie będzie tu ciekawej odpowiedzi - nie jestem uzaleźniona od Internetu.
8. Jakie jest twoje największe marzenie?
Kiedyś chciałam nauczyć się latać, ale przez moje tchórzostwo i kilka snów, które jakimś cudem zapamiętałam, chyba jednak nie chcę.
Zawsze chciałam mieć psa. I chciałabym dużo podróżować.
Zawsze chciałam mieć psa. I chciałabym dużo podróżować.
9. Masz jakąś ulubioną książkę, jak tak to jaką?
Jak przeczytam „Małego księcia” to Ci odpowiem.
Zacznę od wymieniana ulubionych serii: "Harry Potter" J. K. Rowling, "Percy Jackson i Bogowie Olimpijsy"&"Percy Jackson i Olimpijscy Herosi" Rick Riordan, "Dziedzictwo" Christipher Paolini i "Sekrety nieśmiertelnego Nicholasa Flamela" Michael Scott (czekam, aż ktoś napisze, że czytam dziecinne książki - bardzo przepraszam).
A pojedyncze książki wymienię od myślników, bo tak:
- "Charlie" Stephen Chbosky
- "Gwiazd naszych wina" John Green
- "Kwiaty na poddaszu" nie pamiętam autora, ale przeczytałam tę książkę jak miałam 10 lub 12 lat i do tej pory mnie lekko przeraża
- "Doktor Sen" Stephen King
- "Zachowaj spokój" Harlan Coben
- "Kod Leonarda da Vinci" i "Anioły i demony" Dan Brown
I nie, nie mam ulubionej książki.
Zacznę od wymieniana ulubionych serii: "Harry Potter" J. K. Rowling, "Percy Jackson i Bogowie Olimpijsy"&"Percy Jackson i Olimpijscy Herosi" Rick Riordan, "Dziedzictwo" Christipher Paolini i "Sekrety nieśmiertelnego Nicholasa Flamela" Michael Scott (czekam, aż ktoś napisze, że czytam dziecinne książki - bardzo przepraszam).
A pojedyncze książki wymienię od myślników, bo tak:
- "Charlie" Stephen Chbosky
- "Gwiazd naszych wina" John Green
- "Kwiaty na poddaszu" nie pamiętam autora, ale przeczytałam tę książkę jak miałam 10 lub 12 lat i do tej pory mnie lekko przeraża
- "Doktor Sen" Stephen King
- "Zachowaj spokój" Harlan Coben
- "Kod Leonarda da Vinci" i "Anioły i demony" Dan Brown
I nie, nie mam ulubionej książki.
10. Jak ma na imię twój przyjaciel/przyjaciółka?
I tu Cię zaskoczę, bo mam ich kilku~ Natalka (którą pieszczotliwie nazywam Mario), Dawid (chociaż czasem zdarzają się zgrzyty. Ale tak ogółem to myślę, że do kategorii przyjaciół mogę go zaliczyć), Emilka (częściej Taiga) i nie wiem, czy mogę, ale Aru też jest fajna.
Sandra, Ada, Julia i Natalia oraz Sakura, jeśli internetową znajomość można uznać jako przyjaźń,
Sandra, Ada, Julia i Natalia oraz Sakura, jeśli internetową znajomość można uznać jako przyjaźń,
11. Jak nazwałabyś swoją córkę/syna?
Nie lubię dzieci, niech tak zostanie. Puf~
Mam 15 lat, a nie +25, po co mi myśleć o dzieciach?
Mam 15 lat, a nie +25, po co mi myśleć o dzieciach?
Soraski, kaczuchy, ale nie nominujemy innych blogów i nie będziemy ciągnąć tego dalej. Dziękujemy za nominacje, dobranoc.
Słowniczek dla Kaczek od kochanej Saki-sempai~!
Podziękowania dla Aru, która o Was nie zapomniała i przypomniała mi, że przecież czytają nas też normalni ludzie, a nie tylko mangozjeby i niektórych słów możecie nie ogarniać.
senpai - zwrot grzecznościowy stosowany do osób wyższych rangą, kolegów, mentorów, kogokolwiek; używamy zwrotu jako przyrostka imienia/nazwiska, przykład macie wyżej *upup*
kouhai - odwrotność poprzedniego. Zwrot stosowany do osób niżej.
shinigami - bogowie śmierci.
osu! - rytmiczna gra muzyczna. Łapcie przykładowego gejmpleja >KLIK<
fujoshi - fanki anime i mangi z gatunku yaoi, męska wersja brzmi fudanshi, jeśli dobrze pamiętam.
czwartek, 1 stycznia 2015
Rozdział VII
Gdy przeczytał wiadomość od Kimiko, zamknął za sobą drzwi i odetchnął parę razy. Ich kłopoty zaczęły się rozmnażać w zaskakującym tępie. Chwycił Lottie za rękę i wyprowadził ją z bloku. Usiedli na zdezelowanej ławce od której odchodziła niebieska farba, odsłaniająca zniszczone drewno.
- Po co byłeś w domu?
- Wbić rodzicom do głowy, że wciąż tam mieszkasz.
- Dobrze wiesz, że oni i tak się nie zmienią.
- Zawsze warto spróbować.
Lottie podskoczyła do góry, gdy usłyszała kwakanie kaczki. Szybko sprawdziła wiadomość. Thomas nienawidził tego dźwięku wiadomości, ale jego siostra bardzo go lubiła, uważała, że jest wyjątkowy i na pewno nikt więcej nie będzie takiego miał. Całkowicie się z tym zgadzał, bo kto ustawiał sobie kwakanie kaczki jako sygnał wiadomości?
- Kimiko napisała, że już wszystko w porządku. Powiedziała rodzicom, że ktoś jej to podłożył, a oni w to uwierzyli. Ale za nieupilnowanie torby nie pojedzie z nimi do Tokio.
- Czy ona przypadkiem nienawidzi wyjazdów do Tokio?
- Wmawia rodzicom, że je lubi.
- To świetnie się składa.
Thomas zapalił papierosa.
- Idź do domu i spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Tylko szybko, żeby ojciec nie miał okazji rzucić w ciebie puszką. Matka ma klienta więc nic nie zauważy.
- Po co to wszystko?
- Zobaczysz - powiedział i wyciągnął komórkę.
Lottie wstała i szybkim krokiem weszła do klatki. Tommy wybrał numer Kimiko i nacisnął na ekranie słuchawkę. Po trzech sygnałach Azjatka odebrała.
- Tommy?
- Czy Lottie mogłaby nocować u ciebie kilka dni? To bardzo ważne. - zaciągnął się papierosem,
- Jasne. Rodzice wyjechali do Tokio, więc będzie wolny dom.
- Dzięki, Kimi. Będziemy za pół godziny.
- Zamówić sushi?
- Jak chcesz.
Kimiko rozłączyła się w tym samym momencie, gdy z klatki wypadła Lottie. Niosła czarny plecak na jednym ramieniu i bordowego martensa w dłoni. Thomas wstał z ławki i podszedł do siostry.
- Coś się stało?
- Nowy klient matki jest dość agresywny. Próbował zamknąć mnie w mieszkaniu. Odpuścił dopiero gdy uderzyłam go butem w twarz.
- Właśnie dlatego przez następnych kilka dni będziesz nocować u Kimi. Ma wolny dom, więc możecie robić co chcecie.
- Pewnie będziemy oglądać filmy z Johnny'm.
- Chodź już, bo do nocy tam nie dojdziesz. Z tego co wiem, pani Natsume zamyka dom o dwudziestej pierwszej i już nikomu nie otwiera.
Rodzeństwo wyszło spomiędzy bloków i skierowało się ku zadbanemu osiedlu. Thomas wciąż palił.
- Nie rozumiem, co wam się w nim tak podoba.
- Chodzi ci o Johnny'ego?
Tommy pokiwał głową.
- Jest dla was za stary.
- Naprawdę myślisz, że dla nas liczy się tylko wygląd? Jest wspaniałym aktorem. I gdy był młodszy był tak samo przystojny jak teraz.
- On ma pięćdziesiąt trzy lata, a wy siedemnaście.
- Johnny będzie zawsze cudowny.
W milczeniu doszli do domu Kimi. Lottie wyjęła woreczek z heroiną i wcisnęła go pod rozległy krzew.
- Co ty robisz?
- Chowam to, wolę żeby mi nie wypadł gdzieś w ich łazience. A tu zawsze ktoś mógł podrzucić.
- Sprytnie.
Dziewczyna zadzwoniła do drzwi. Otworzyła im Kimiko, ubrana w legginsy i za dużą koszulkę.
- Kto przyszedł, Kimiko? - z wnętrza domu wydobył się głos pani Natsume.
- Moi przyjaciele - odkrzyknęła.
Lottie przeszła przez próg i ściągnęła buty. Thomas wciąż stał na zewnątrz z końcówką papierosa.
- Nie wchodzisz? - zapytała.
- Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Miłego wieczoru z tym waszym dziadkiem.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł przez furtkę.
Azjatka zamknęła drzwi na klucz i zgarnęła włosy na bok.
- Tommy ostatnio jest jakiś dziwny.
- Jest zmęczony. Ta cała sytuacja z rodzicami. W dodatku jutro ma praktyki.
Thomas wyrzucił niedopałek na trawnik jednego z domków i zapalił następnego szluga. Wiedział, że powinien skończyć z paleniem, jednak nałóg wciąż domagał się pamiętania o nim. Gdy doszedł na przystanek zgasił papierosa i wsiadł w pierwszy lepszy autobus. Pojazd był prawie pusty. W ostatnim rzędzie foteli spał menel czy też bezdomny.
- Chcesz kupić trawkę?
Tuż koło niego zmaterializowała się zupełnie nieznana mu dziewczyna. Znał wszystkich dilerów w tej części miasta i ją widział pierwszy raz. Dziewczyna była dość ładna, miała w uszach tunele, większe niż on sam. W oczy rzucał się mocny makijaż i zbyt obcisły top.
- Nie polecam handlować w autobusie. Nigdy nie wiadomo kiedy spotkasz się z kanarem - powiedział, dziewczyna pokazała mu środkowy palec i wysiadła na przystanku. Typowa gówniara, która chce zaistnieć wśród znajomych, pomyślał.
Autobus przejechał przez dwie następne ulice i chłopak wysiadł dopiero wtedy. Z tego miejsca było dużo bliżej do kina. Nikomu nie powiedział, że ma zamiar iść do Epic Movie. Nie chciał włóczyć się nimi w tej okolicy. W dużej grupie łatwiej byłoby ich zauważyć, jeśli pijaczki zadomowią się tam na stałe. Tęsknił za starym miejscem spotkań, jednak nie warto było zaczynać wojny z wrogim gangiem tylko po to, by mieć dogodne miejsce do ćpania. Opuszczone wesołe miasteczko też było w porządku.
Wszedł po zniszczonych schodach i cicho otworzył główne drzwi. Wślizgnął się do środka i rozejrzał dookoła. Wszędzie leżały stare puszki po piwie i rozbite szkło. Do tego w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Wyszedł z kina i stanął jak wryty. Wokół niego zebrała się spora grupa, nie wyglądających na miłych, ludzi. Każdy był łysy i ubrany w arystokratyczny dres. W dodatku każdy miał na prawym nadgarstku zawiązaną granatową bandamę. Gang.
- Co ty tu robisz, maleńki? - podszedł do niego ten najbardziej nabity, pijący ogromną ilość tych wszystkich proszków na przyrost masy.
- Nie powinno cię to chyba zbytnio obchodzić - odparł Tommy i zapalił, już trzeciego w ciągu godziny, szluga. Zaciągnął się mocno i wypuścił dym z płuc.
- Nasz szkrabek bardzo pyskaty jest, prawda koledzy? Przydałoby się go uciszyć.
- Byku, sprawdź czy to nie ćpun! - ktoś krzyknął.
Byku gwałtownie podciągnął rękawy czerwonej w kratę koszuli. Przyjrzał się zgięciom w łokciu i gdy zobaczył kilka małych zaczerwień powiedział
- Takie maleństwo i już ćpa? Mamusia wie?
- Spierdalaj - powiedział Thomas i wyciągnął szluga z ust.
- A jakie pyskate to! Słuchaj, żebyś się tu więcej nie pokazywał, szmaciarzu.
- Będę robił co chcę.
Byku podszedł do swojego gangu z zadziornym uśmieszkiem.
- Przeszukać go, chłopcy.
Thomas udał, że tego nie słyszał i spróbował przedrzeć się przez grupę.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Nic nie mam, odpierdol się.
- Pieprz się - powiedział Byku i uderzył go pięścią w twarz. Thomas odrzucił szluga i wytarł rękawem krew, lejącą się z jego wargi.
- Mówiłem, kurwa, że nic nie mam - powiedział i wywlekł kieszenie od spodni na wierzch.
- Tym razem ci uwierzymy, szmaciarzu, Nasz gang ma honor. Spierdalaj już.
Chłopak przedarł się przez grupę i na odchodne pokazał wszystkim środkowy palec i zapalił czwartego papierosa.
~Aroosa
Subskrybuj:
Posty (Atom)